Forum dla fanów Keiry Knightley - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum Forum dla fanów Keiry Knightley Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Radosna twórczość Elizabeth
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla fanów Keiry Knightley Strona Główna -> Wasza twórczość / Biblioteka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Nie 16:04, 03 Sty 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Okej, nadszedł nowy rok więc doszłam do wniosku, że z tej jakże radosnej okazji coś tu dam Very Happy
Temat jest taki, a nie inny, żeby nie trzeba było robić osobnych na każdą moją pisaninę. Tu będzie wszystko.
To znaczy, jak będziecie chcieć to czytać Wink

I od razu zastrzegam, że przy tych pamiętnikach moich wszystko jest z lekka podkolorowane, żeby lepiej się to czytało. Jak to tam zawsze piszą na filmach? Że wszelkie podobieństwo do postaci żywych lub martwych i sytuacji jakichkolwiek jest przypadkowe Very Happy
Dobra, dość wstępu, lecimy z tym koksem.
Chyba zaraz dostanę zawału xD

Paryż '09.

18.11.2009 rok, 07:24 ,
Pociąg Intercity z kądśtam do Warszawy Centralnej (?) , wagon nieznany, miejsce pewnie nie moje (92).

Ruszyliśmy. Spodziewałam się po pociągu Intercity, czyli wielka klasa A i te sprawy, czegoś lepszego. Bo okej, siedzenie jest wygodne, ale czy to wystarczy, żebym jakoś zniosła bite 3 godziny tutaj? Szczerze mówiąc - nie sądzę.
Po pierwsze jest strasznie gorąco. I duszno. Ledwo mogę oddychać. Jak tak dalej pójdzie, to za jakieś dwie godziny wszyscy będziemy rozkojarzeni i nie będziemy się w stanie na niczym skupić, czyli jednym słowem, zabraknie nam tlenu. Ja wiem, uczyli mnie o tym na chemii. Więc, halo? Im się wydaje, że mogą mnie bezkarnie odtleniać, a ja nawet nie zorientuję się, co się dzieje, i zwalę wszystko na kark tego, że musiałam wstać o szóstej (czy można człowiekowi zrobić coś równie PODŁEGO? Bo mnie się osobiście nie wydaje. Chociaż fakt faktem, że Baba, Dziadek i mama - tak, właśnie, która odwiozła nas na dworzec i tym samym ocaliła od konieczności przejścia tego kawałka na nogach - oni wstali zamiast o 5:40 , o 4:40. Na to skazuje ludzi nieuwaga przy przestawianiu na nowy czas WSZYSTKICH zegarków, łącznie z tymi w komórkach, nawet jeśli "niby ich nie używają". Ale przy nastawianiu budzika przydaje się aktualny czas, tak mi przykro. Jak to Baba określiła, zachowali się jak "stare pierdoły", co jest chyba najbardziej trafionym przejawem samokrytyki jaki w życiu słyszałam).
Po drugie - nie jesteśmy w tym przedziale sami. Siedzi z nami trzech bardzo oficjalnych i sztywnych do bólu biznesmenów. Koszule, krawaty, marynarki, i czarne, nabłyszczone do granic możliwości buty. Nie wspominam już nawet o tym zaciętym wyrazie twarzy, który wręcz krzyczy "jestem profesjonalistą i należy mi się szacunek" , bo tak wygląda chyba każdy biznesmen. W każdym razie z ich powodu moją prywatność szlag trafił. Niby śpią, ale żebym ja miała duszę obnażać przed nimi nawet w takim stanie. Poza tym, mogą symulować. Nikt ich tam nie wie.
Zero słuchania głośnej muzyki. Odzywać się też raczej nie należy.
Niech mnie ktoś zabije.
(Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że oni w sumie trochę przypominają mi Pana Idiotę, Który Nauczył Się Słownika Na Pamięć, Ma Tiki Nerwowe I Byłby Chory, Gdyby Nie Przynudzał Na Każdym Angielskim, Chociaż Tak Naprawdę Wszyscy Marzą Tylko O Tym, Żeby Się Wreszcie Przymknął.
A to mi przypomniało - nie będę go dzisiaj oglądać na oczy + nie będę mogła być obiektem jego zgryźliwych uwag, które śmieszą jego jednego. Ha! Życie jest piękne).
Trzecia rzecz, która mi się nie podoba to to, że strasznie się wleczemy. No ludzie, ten pociąg ma rozwijać prędkości do 200 km/h czy coś, a jedzie w najlepszym razie 100. Co prawda Dziadek mówi, że jeszcze nabierzemy chyżości (CHYŻOŚCI. Hahaha, nie mogę z tego słowa.), ale żebym ja w to wierzyła. Straciłam do tych całych kolejarzy zaufanie zaraz po zjawieniu się na dworcu, bo nie dość, że był brudny, śmierdzący i obrzydliwy (czyli dokładnie tak, jak przypuszczałam), to jeszcze opóźnienie naszego pociągu wyniosło 18 minut. Ja przepraszam bardzo, ale to jest niedorzeczne. Kazać biednym, niewinnym ludziom stać i czekać, jako jedyną rozrywkę dając im wyjątkowo deprymujący kobiecy głos, który nadaje komunikaty z prędkością karabinu maszynowego i pisk kół o tory, kiedy pociągi (wszystkie oprócz naszego, oczywiście) zatrzymywały się na stacji. O mało tam nie ogłuchłam. Naprawdę.
Nie mam pojęcia, jak ludzie mogą tam w ogóle normalnie pracować, dzień w dzień. Dajcie spokój, oni powinni przechodzić na emeryturę po trzydziestce i dostawać zasiłek czy inną dotację na badania lekarskie, naprawę słuchu i odszkodowanie za to, że ten słuch już do niczego się nie nadaje, bo nikomu nie chciało się naoliwić kół/torów/whatever. Masakra jakaś. Ci ludzie mają prawie tak przerąbane jak górnicy.
(Hej, czy ten pociąg musi wydawać z siebie takie wkurzające dźwięki? Potrzebne mi są zatyczki do uszu, zanim oszaleję).
(I czy ta kobieta naprawdę nie może na chwilę przestać latać po korytarzu, jakby ją ktoś nakręcił? Ja rozumiem, za coś jej muszą płacić, a ona usiłuje te pieniądze uczciwie zarobić, ale mi to działa na nerwy, do cholery jasnej).
(Matko kochana! Przecież ja zawału dostanę. Właśnie minął nas pociąg - trzy setne sekundy - i już go nie ma. Ale no ja przepraszam, to jest z lekka przerażające, jak ni z tego, ni z owego - ŁUP! - mija cię taka obrzydliwa, ciężka maszyna, która zgniotłaby cię na proch, gdyby tylko mogła. Dla kogoś o tak słabych nerwach jak moje i mojej psychice to jest trochę straszne. Only a little.)
W ogóle jest mi niedobrze. WIEDZIAŁAM, że jedzenie czegokolwiek to jest urojony pomysł. Aach. Wdechy, wydech. Wdech. Wydech. Pohiperwentylować. Może się nie porzygam.
Może. Jak będę miała szczęście.
Ja już nie wspomnę o tym, że rozpoczęłam dzień od tego, że kopnął mnie prąd. Chciałam się wybrać po tusz do rzęs czy coś takiego (bo, halo? Ja jadę do Paryża, a Paryż = kultura. A ona wymaga nie wyglądania jak ofiara losu, więc musiałam się jakoś delikatnie pomalować. Brakuje mi co prawda perfum, bo musiałam oddelegować je z powrotem do domu, żeby przez przypadek nie zażyczyli sobie ich na lotnisku. Niby wypryskałam sobie w nocy wszystkie ubrania w torbie, ale efekt jest nieznany).
W każdym razie, jako że było ciemno jak nie powiem gdzie u Murzyna, zaczęłam po omacku szukać włącznika światła. I ŁUP.
Wcisnęłam palec w miejsce, gdzie owszem, kontakt być powinien. Ale osłonkę szlag trafił, została dziura. Pod napięciem.
Niby wcześniej już mnie pokopało, w Chorwacji, po ulewie, jak usiłowałam zapalić lampę, ale nie aż tak. Strasznie dziwne uczucie. Ręka aż do łokcia mrowiła mnie przez następne pięć minut.
(No ładnie, teraz jeszcze zaczęło śmierdzieć. Idę spać, zanim dostanę nerwicy.)
(Ha, a oni wszyscy piszą teraz kartkówkę z "Krzyżaków". Ale mi ich żal, naprawdę.)

Nie wierzę, że chce się wam to czytać Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chelsea
FAN OF KEIRA & ORLANDO <333
PostWysłany: Nie 16:23, 03 Sty 2010


Dołączył: 24 Paź 2006

Posty: 9031
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elizabethtown xDDD

tez nie lubie jeżdzic pociagami xd pamietam 8h do krakowa xD maskakra xD nie porzygalas sie to dobrze xD
a z tym prądem to bieeedna xDD wspólczuje xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Nie 16:28, 03 Sty 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

8 godzin? O.o
Ludzie, tego to ja bym nie zniosła na pewno Very Happy
Ale fakt, pociągi są obrzydliwe i powinno się tego zabronić xD
Haha, prąd to moje szczęście, ale dzięki Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Muse.
Jedwab
PostWysłany: Pon 8:00, 04 Sty 2010


Dołączył: 05 Sie 2009

Posty: 4922
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moulin rouge

Popłakałam się na niektórych momentach Very HappyVery Happy
Świetne, naprawdę świetne Wink
Biedaczko, ten prąd to Twój wróg xD
Dawaj więcej jak najprędzej, bo więcej nie jestem w stanie powiedzieć xD

Elizabeth napisał:
(Ha, a oni wszyscy piszą teraz kartkówkę z "Krzyżaków". Ale mi ich żal, naprawdę.)


Very HappyVery Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Pon 20:35, 04 Sty 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Muse. napisał:
Popłakałam się na niektórych momentach Very HappyVery Happy


Naprawdę? Very Happy
Nie no, o czymś takim to nawet nie marzyłam xD
Prąd to zło najgorsze jest, zaraz po pociągach Very Happy

Dobra, jak na razie mogę dawać po kolei dość szybko, bo mam to na komputerze, potem zrobi się gorzej.
Więc macie, trochę krótsze Wink

18.11.2009 rok, 08:42,
Miejsce dalej to samo *

Stoimy. Naprawdę, czy to, że rozdali kawę i/lub herbatę, od której zapachu mdli mnie jeszcze bardziej, to dobry powód? Bo mi się nie wydaje.
Usiłuję dokonać cudu i wejść na forum z komórki. Jestem uzależniona. Tak prawie.
To straszne.

18.11.2009 rok, 10:22,
Snobistyczna warszawska taksówka z dworca na lotnisko za całe 38 złotych. Na dodatek tu śmierdzi

Wylądowałam w Warszawie. Chyba powinnam być podekscytowana i w ogóle, w końcu jakby nie było chciałam stolicę zobaczyć. Ale z wiekiem widzi się wszystko w innej perspektywie, więc teraz, kiedy jestem cholernie zgorznkniałą 13 - latką, doszłam do wniosku, że właściwie zupełnie nie ma się czym podniecać. Miasto jest wielkie, budynki też powalają rozmiarem, ale niczym więcej. Sądzę, że ich projektantom wydawało się, że będzie to wyglądało nowocześnie i porządnie, ale ostateczny efekt chyba trochę mija się z celem. Jest brudno, obdrapanie (?), mokro i szaro. Nawet ten cały Pałac Kultury i Nauki mnie nie powalił. Podziwiam ludzi, którzy go budowali, naprawdę, i to nie jest tak, że absolutnie mi się nie podoba, bo może coś w nim jest, ale jednak bez przesady.
Sam dworzec jest dokładnie taki, jak każdy inny, czyli taki, jakiego się spodziewałam - szary, długi, obrzydliwie śmierdzący bezdomnymi i moczem, a na górze ma sklepiki z badziewiem wszelkiej maści. Jedyny plus to ruchome schody. Targanie tej walizy po zwykłych mogłoby się źle skończyć.
Z zewnątrz nie jest lepiej - co prawda smród znika, ale dalej jest szaro i bez wyrazu. I ten najprostszy na świecie napis "DWORZEC CENTRALNY". Nie wiem, co się w czymś takim może podobać.
Od razu po wyjściu z tego całego dworca zwrócił się do nas facet, który wozi ludzi jedną z milionów stojących tam taksówek, i tak znalazłam się tu.
Co jest dziwne, w radiu jak na ironię połowa piosenek jest po francusku. Co dzieje się z tym światem, naprawdę?
Ale przyznam się szczerze, doprowadza mnie do szału to, że rozumiem co 50 słowo.
Biorąc pod uwagę ogólny look Warszawy i budynków, zaczynam się bać tego, co będzie na lotnisku.

* Znaczy pociąg. Doszłam do wniosku, że tamten wpis był na tyle długi, że nie wolno wam dodawać jeszcze następnego Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chelsea
FAN OF KEIRA & ORLANDO <333
PostWysłany: Pon 20:41, 04 Sty 2010


Dołączył: 24 Paź 2006

Posty: 9031
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elizabethtown xDDD

no tak dworzec centralny to nic specjalnego w Warszawie xD
sama Warszawa w sumie tez.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Muse.
Jedwab
PostWysłany: Wto 7:40, 05 Sty 2010


Dołączył: 05 Sie 2009

Posty: 4922
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moulin rouge

Aż tak źle Very Happy ? Myślałam, że Warszawa to coś lepszego, jej.
Dawaj więcej, kurczę xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Wto 19:23, 05 Sty 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Wierz mi, ja też tak sądziłam.
Ale naprawdę nie ma się czym podniecać.
Widziałam niewiele co prawda, ale stwierdzam, że tyle wystarczy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Muse.
Jedwab
PostWysłany: Śro 17:57, 06 Sty 2010


Dołączył: 05 Sie 2009

Posty: 4922
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moulin rouge

Wierzę Ci na słowo w takim razie Wink

Kasia chce jeszcze Very Happy !


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Czw 19:19, 07 Sty 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

18.11.2009 rok, 12:59,
Pokład samolotu AirBus A318/319 linii Air France, rząd 19, miejsce E.
Tudzież czasoprzestrzeń, w której cholernie trzęsie.

O. Mój. Boże. Wbiło mnie w fotel. I mam nieodparte wrażenie, że ten samolot zaraz spadnie na dół. No bo, ja przepraszam bardzo, ale jakim cudem taka kupa żelastwa trzyma się w powietrzu? To jest niepojęte i przeczy chyba wszystkim zasadom logiki. O prawach fizyki się nie wypowiadam, bo ich nie znam.
Chociaż chyba warto to wszystko znieść, bo widoki są POWALAJĄCE. Chyba odkryłam tą jedną rzecz, która może zmusić człowieka do bycia pilotem - uczucie obserwowania wszystkiego z góry.
Jasne, jest to zawód niesamowicie niebezpieczny, i jeszcze bardziej odpowiedzialny, ale jeśli ktoś lubi porządny zastrzyk adrenaliny, kilka godzin niepewności, czy mu się uda wylądować i świadomość, że jeśli coś zrobi nie tak, to skutki mogą być dość tragiczne ORAZ ma dobrą wytrzymałość psychiczną, to zostaje pilotem.
Ja bym się na to w życiu nie porwała. Przy drugim locie dostałabym zawału.
Z tego co widzę (a widzę niewiele, bo usiadłam w środku, kretynka jedna, a nie przy oknie, więc muszę mocno wyciągać szyję, żeby zobaczyć coś innego niż białą masę, którą na tej wysokości są chmury.), w każdym razie, jesteśmy ponad nimi, przykrywają mi widok na świat zbudowany jakby z klocków Lego. Wszystko jest tak malutkie.
I, uwaga, uwaga, co widzą moje zmęczone oczy (które właściwie zmęczone nie są, ale to tak świetnie brzmi)?
Słońce. No dobra, może nie dosłownie, ale widać, że świeci, i że jest w ogóle. Mój humor od razu jest lepszy.
(O Boże, dostaję odruchów wymiotnych od zapachu tego jedzenia. Fuuuj. Drażni moje biedne nozdrza, i chętnie bym je zatkała, ale czymś oddychać chyba jednak muszę).
Na lotnisku było zadziwiająco bezstresowo. Ale, co mnie uderzyło najbardziej, ono autentycznie wyglądało DOBRZE. Ładnie to nie jest odpowiednie słowo, bo czy coś takiego może być w ogóle ładne? Nie dla mnie w każdym razie. Z zewnątrz wyglądało to po prostu jak lotnisko - wielkie gmachy połączone ze sobą. Wewnątrz - pełna komputeryzacja, wszystko ułatwione jak tylko się da. Terminale, pasy konkretnych linii lotniczych, tablice z lotami, ich numerem, godziną i miejscem, pełnio ochrony tak samo jak tych całych taśm, które sprawdzają, czy nie próbujesz przewieźć czegoś niedozwolonego. Podejrzliwość tych ludzi nie zna granic, jak słowo daję.
(Uuups. Chyba muszę sobie na chwilę przerwać. Lunch time. Jakbym ja w ogóle miała ochotę coś jeść, ale o tym nikt nie pomyślał).
(O. Mój. Boże. "Wchodzimy w strefę turbulencji". Jeżeli usiłowali mnie przestraszyć, to naprawdę im się udało).

Jest dość krótko. Jak na mnie, oczywiście Very Happy
Ale wierzcie mi, potem będzie tego wszystkiego tyle, że na pewno nie będzie wam się chciało czytać xD
I, ekhem, dziewczyny, ja czekam na wasze dzieła, bo to nieładnie ;D ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Czw 19:20, 07 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Chelsea
FAN OF KEIRA & ORLANDO <333
PostWysłany: Czw 20:05, 07 Sty 2010


Dołączył: 24 Paź 2006

Posty: 9031
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elizabethtown xDDD

jeszcze nie lecialam samolotem ale z opisu wyinka ze duzo stracilam xD

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Czw 20:41, 07 Sty 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Wszystko jest dość przerażające, pod warunkiem że masz moją słabiutką psychikę.
Widok jest świetny, nie powiem Very Happy

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Wzbogacę wszystko zdjęciami, a co xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chelsea
FAN OF KEIRA & ORLANDO <333
PostWysłany: Czw 21:00, 07 Sty 2010


Dołączył: 24 Paź 2006

Posty: 9031
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elizabethtown xDDD

wow ;D fajna sprawa ;D

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Muse.
Jedwab
PostWysłany: Sob 0:37, 09 Sty 2010


Dołączył: 05 Sie 2009

Posty: 4922
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moulin rouge

Elizabeth napisał:
I, ekhem, dziewczyny, ja czekam na wasze dzieła, bo to nieładnie ;D ^^


Uwierz mi, brak weny na czas tutejszy. Ale to okres przejściowy Wink

Jejku, ja w życiu nie wejdę na samolot. Nigdy w życiu.
Jak mi to spadnie w dół, i co ja zrobię ? Zeskoczę, jak ta mrówka ?
Że Ty się nie bałaś, jeej.
Ale z tego wynika, że uczucie fajne Wink
I dawaj tam dalej co tam masz, bo ciekawe i chce czytać Very Happy

Jejku. Zdjęcia są magiczne.
Jak zobaczyłam te drugie to aż mi dech zaparło w piersiach.
CUDO.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Sob 14:47, 09 Sty 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

No to okej, poczekamy na wenę Wink

Wierz mi, ja się bałam. Na samym początku, jak ogłosili turbulencje i w ogóle.
Ale potem jakoś wyluzowałam i wcale nie było tak tragicznie Very Happy

Hm, teraz nadszedł czas na baaardzo długi fragment. Podzielę wam go, żebyście jakoś to zniosły (o ile to w ogóle jest do zrobienia xD).

18.11.2009 rok, 18:00,
Hotel "Ibis", Paryż (no, prawie).
Pokój numer 416, łóżko dla osób dwóch, na którym spać będą trzy i w końcu zgniotą się nawzajem

Tak jakby nie skończyłam pisać w samolocie. Chwila okazała się być baardzo długa.
Lunch składał się wielkiej ilości dość mdłego żarcia w temperaturze definitywnie minusowej (chociaż plus dla nich za to, że było wegetariańskie, czyli jedząc to nie sprzeciwiłam się swoim zasadom moralnym) oraz plastikowych sztućców, serwetki i pudełka, w którym to wszystko się znajdowało. Zresztą, nieważne.
W każdym razie lotnisko w Warszawie miało jeszcze sklepy. Głównie perfumerie, ale były też takie, zawierające dosłownie wszystko, W. Kruk oraz ze dwie restauracje. Co lepsze, wszystko genialnie pachniało. Wiele bym dała żeby wiedzieć czym.
Do bramek do samolotów prowadziły ruchome chodniki, po których idąc otrzymywało się prędkość wampajera. Świetne uczucie, nie ma co.
Ogólnie rzecz biorąc, wszystko było bardzo porządne, czyste, błyszczące i dostosowane dla ludzi innych narodowości. Cały wizerunek psuła łazienka. Kible bez desek sedesowych, papier wtarty w podłogę. Strach wchodzić. Obrzydlistwo.
Ale wychodząc z tego piekła zauważyłam jedną dość intrygującą rzecz. Był to samolot i nie byłoby w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę to, że byłam na lotnisku, a na nim samoloty zazwyczaj się znajdują, i to w sporych ilościach, gdyby nie to, że ten na takim trójkątnym czymś przy ogonie, czego fachowej nazwy nie znam, miał "Damę z Łasiczką". Naprawdę.
Do naszej machiny latającej wpuścili nas dużo przed czasem. Przy sprawdzaniu biletów zażądali mojego paszportu, nikt nie wie, po co, i oczywiście był problem ze znalezieniem go. Jeśli im się wydaje, że ja wiem, gdzie są wszystkie moje rzeczy, to są naprawdę naiwni.
Chociaż to i tak było nic. Kiedy Dziadek (który chwilowo zajmuje się pisaniem sms'ów i jednocześnie zabija mnie swoimi tekstami "No to jest dupa! Już miałem to wysłać i skasowałem. Srał to pies". "Ale ja nie wiem, co ja w ogóle teraz zrobiłem") w każdym razie, kiedy oddał swój paszport, siedząca przy kontroli pani go sprawdziła i na chwilę ją zatkało. Po czym oznajmiła, że jest nieważny.
Myślałam, że mnie coś trafi, jak słowo daję. NIEWAŻNY. Czy ci ludzie w ogóle mają jakiekolwiek pojęcie, co robią?
Przez sekundę byłam przekonana, że będzie musiał się cofnąć i nie poleci. Ale na szczęście dowód osobisty, który tym razem nie utracił jeszcze swojej przydatności, ich zadowolił. Niech będzie chwała.
Wpuścili nas do samolotu, i co mnie zaskoczyło, nikt nie wie czemu, bo w końcu linie nazywały się Air France, witający i sprawdzający nam bilety ludzie byli francuzami. Uśmiechają się do mnie i "bonjour".
Odpowiedziałam mniej więcej tym samym. Z naciskiem na "mniej więcej".
Jeśli chodzi o dogadywanie się z tymi ludźmi, i porozumiewam się po angielsku (a owszem, muszę to robić, na przykład na kolacjo, którą spożyliśmy. Zamawianie jedzenia staje się strasznie upierdliwe, kiedy nie wiesz, z czego tak właściwie możesz wybierać. Jedyne, czego można być pewnym to picie, naprawdę. Ja jadę na "coce". Narkomania). A po francusku się witam, żegnam, dziękuję i te podstawy, bardzo zresztą nieśmiało i cicho, żeby mnie ktoś przez przypadek nie usłyszał. Ci ludzie są rodowitymi francuzami, a ja nie mam najmniejszej ochoty się przed nimi skompromitować. Chociaż okazuje się, że jakieś najmniejsze na świecie pojęcie o tym języku mam, bo zdarzyły się może dwa okazy jedzenia, które zrozumiałam. Jestem dla siebie pełna podziwu.
Wszystkie komunikaty w samolocie (w tym 3 o strefie turbulencji, w którą wchodziliśmy nieustannie, a przestałam się tego bać za drugim razem, bo w ogóle nie trzęsło. No prawie) nadawane były po francusku, angielsku oraz od czasu do czasu po polsku (TAK!).
Cały lot zaczął się od jakiegoś piętnastominutowego jeżdżenia w kółko po lotnisku, w celu znanym tylko pilotom. Chyba ostatecznie miało to służyć wzbiciu się w powietrze, ale i tak było totalnie dziwne. Jedziesz, jedziesz, jedziesz, czekasz kiedy wreszcie okaże się, że już lecisz, jedziesz, jedziesz, jedziesz i jeszcze trochę pojeździsz.
Ostatecznie wzbiliśmy się w powietrze i polecieliśmy. Wszystko podobno zajęło jakieś dwie godziny, chociaż jestem gotowa się założyć, że były to przynajmniej trzy, tak obrzydliwie wszystko się ciągnęło. Co więcej, tak jak w każdym poprzednim i późniejszym środku transportu, śmierdziało. Raz, że samolotem, plastikiem, obiciami siedzeń i stłoczonymi ludźmi, a dwa, że ktoś usiłował nas zagazować. Co jakiś czas - ŁUP. Naprawdę, facet/babka musiał/musiała zeżreć chyba kubeł fasoli.
(Właśnie stwierdziłam, że mam jakąś obsesję na punkcie zapachów. To nie jest normalne, że jestem na to tak wyczulona. I na te obrzydliwe, i na te boskie. Na tyle, że od tych pierwszych chce mi się rzygać, a te drugie ścigam. Tak jak na nartach w zeszłym roku - wyczułam, że jakaś kobieta, która przez przypadek mnie minęła, miała absolutnie genialne perfumy, więc za nią pojechałam. Wariatka. Ja, nie ona, oczywiście).
Poza tym, strasznie męczyło mnie ciśnienie (?), które zatykało mi uszy i nie pozwalało słuchać muzyki. Po kilku piosenkach uszy chciały mi odpaść. Przeglądanie gazet też nie przyniosło pożądanych skutków, za to zachciało mi się spać i dalej mnie mdliło, więc stwierdziłam, że najlepszą ucieczką będzie właśnie sen. Który zamienił się w czytanie "Krzyzaków", których przyciągnęło za mną moje cholerne sumienie i to, że tata powiedział, żebym to zrobiła. Dlaczego jestem tak cholernie masochistyczna, żeby czytać to w czasie wolnym? Żal mi siebie samej, chociaż czuję, że zrobiłam dobrze.
Mam rozdwojenie jaźni. To już oficjalne.
Ale moja cierpliwość została nagrodzona, bo przez siedem rozdziałów umarły dwie osoby - Danuśka (yeeeeeeeah! Ile ja na to czekałam) i jakiśtam krzyżak. A im mniej ludzi tym lepiej. Niech jeszcze szlag Zbyszka trafi i ta książka stanie się o wiele bardziej znośna.
(Uups. Cholera. Nie dość, że mam rozdwojenie jaźni, to jeszcze sklerozę. A więc:
Na lotnisku strasznie się bałam odprawy, sprawdzania bagaży, bo byłam pewna, że każą mi coś wyjąć i zostawić albo wyrzucić.
Jednak pierwszy sukces był taki, że udało mi się wcisnąć torbę na bagaż podręczny. Chociaż byłam pewna, że będzie za duża, za ciężka i pełna materiałów wybuchowych.
Ale tak naprawdę zestresowałam się dopiero przed tymi wykrywaczami otoczonymi niesamowitą ilością straży. Już wcześniej pozbyłam się bransoletki, naszyjnika, komórki, mp4 i paska, tym samym narażając się na to, że spadną mi gacie. Ale niech im będzie, poświęcę się.
Włożyłam wszystko do torby, ją walnęłam do pudła razem z płaszczem, szalikiem i wszystkim innym, i przeszłam przed bramkę, dostając zawału.
Nie zapiszczałam. Matko, co za ulga.
Facet kazał mi tylko zdjąć buty, po jasną cholerę nie mam pojęcia. Pewnie podejrzewał mnie o ukrycie narkotyków w obcasie czy coś. Halo, czy ja wyglądam na ćpunkę? Bo mi się nie wydaje, i odbieram to wręcz jako obraźliwe. Ale postawiłam tam te buty, niech mu będzie, i nic ciekawego w nich nie znaleźli, więc mogłam grzecznie się ubrać i iść dalej. Nic ode mnie nie chcieli. Za to wreszcie wiem, że nie ma się czego bać).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Sob 14:50, 09 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla fanów Keiry Knightley Strona Główna -> Wasza twórczość / Biblioteka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Bearshare


Regulamin