Forum dla fanów Keiry Knightley - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum Forum dla fanów Keiry Knightley Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Incepcja/Inception
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla fanów Keiry Knightley Strona Główna -> Filmy / Sci-fi & Fantasy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Wto 20:03, 30 Sie 2011


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5



Opis (filmweb.pl):
Światowej sławy filmowiec Christopher Nolan wyreżyserował film z gwiazdorską obsadą, który zabiera widzów w podróż dookoła ziemskiego globu oraz w głąb intymnego i nieskończonego świata snów. Dom Cobb (Leonardo DiCaprio) jest niezwykle sprawnym złodziejem, mistrzem w wydobywaniu wartościowych sekretów ukrytych głęboko w świadomości podczas fazy snu, kiedy umysł jest najbardziej wrażliwy. Wyjątkowe umiejętności Cobba uczyniły z niego ważnego gracza w świecie szpiegostwa przemysłowego, ale i najbardziej poszukiwanego zbiega, a za swoją pozycję zapłacił utratą wszystkiego, co kocha. Teraz Cobb otrzymuje szansę na odkupienie. Za sprawą jednego, ostatniego zadania może odzyskać stracone życie. Musi tylko wraz ze swym zespołem dokonać rzeczy niemożliwej: zamiast skraść myśl, zaszczepić ją w śpiącym umyśle. Jeśli im się to uda, dokonają zbrodni doskonałej. Jednak nawet najbardziej precyzyjne planowanie nie jest w stanie przygotować ich na spotkanie z niezwykłym przeciwnikiem, który potrafi przewidzieć każdy ich ruch. Wróg, którego tylko Cobb mógł się spodziewać.

Trailer:
http://www.youtube.com/watch?v=vHr2upLcYHs

Oficjalna strona:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Wto 20:11, 30 Sie 2011


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Z tego, co słyszałam jest to film, który można obejrzeć tylko raz, bo znając końcówkę to nie jest to samo. Niestety, widziałam samą końcówkę, gdy film był wyświetlany na TVN, więc raczej nie ma już sensu oglądać w całości. Szkoda, bo słyszałam same dobre opinie o tym filmie Sad

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Wto 20:23, 30 Sie 2011


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Szczerze mówiąc, oglądałam ten film ze trzy razy i fakt, że znałam zakończenie bynajmniej nie odbierał mi przyjemności - nie wspominając już o tym, że za każdym razem dostrzegałam i rozumiałam więcej. Poza tym, od którego dokładnie miejsca pechowo włączyłaś TVN? Bo może się okazać, że jeszcze nie wszystko stracone, tym bardziej, że zakończenie jest bardzo, bardzo niejednoznaczne - Nolan wręcz miał zamiar sprawić, żeby widzowie zastanawiali się nad nim i dochodzili do wniosku, co tak naprawdę się stało.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Wto 20:26, 30 Sie 2011


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Elizabeth napisał:
Poza tym, od którego dokładnie miejsca pechowo włączyłaś TVN? Bo może się okazać, że jeszcze nie wszystko stracone, tym bardziej, że zakończenie jest bardzo, bardzo niejednoznaczne - Nolan wręcz miał zamiar sprawić, żeby widzowie zastanawiali się nad nim i dochodzili do wniosku, co tak naprawdę się stało.


Na dosłownie samą końcówkę. Nie wiem, może z jakieś 5 minut przed końcem. Więcej na pewno nie, więc, skoro Ty oglądałaś ten film 3 razy, a ja widziałam tylko 5 minut, może jest jakiś sens oglądania tego filmu?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Wto 20:38, 30 Sie 2011


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Jeśli to było pięć ostatnich minut, to wydaje mi się, że nie ma absolutnie żadnego powodu, żebyś go nie oglądała, tym bardziej biorąc pod uwagę to, że te dobre opinie nie mijały się z prawdą - ja osobiście uważam "Incepcję" za jeden z najlepszych, najbardziej oryginalnych i pomysłowych filmów, jakie w życiu widziałam. Jeśli wyrobisz sobie na jego temat podobne zdanie, to wydaje mi się, że nie zaszkodzi Ci, że w połowie dowiesz się, jakie pytanie stawiało zakończenie, a będziesz nawet miała więcej czasu, żeby się nad nim namyślić.

Tylko pamiętaj, żeby podzielić się wrażeniami, jeśli jednak się zdecydujesz, a może przeprowadzimy podobną dysputę, jak przy "Last Night" Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Wto 20:44, 30 Sie 2011


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Elizabeth napisał:
ja osobiście uważam "Incepcję" za jeden z najlepszych, najbardziej oryginalnych i pomysłowych filmów, jakie w życiu widziałam.


Elizabeth napisał:
Tylko pamiętaj, żeby podzielić się wrażeniami, jeśli jednak się zdecydujesz, a może przeprowadzimy podobną dysputę, jak przy "Last Night" Very Happy


W takim razie film na pewno dodam do listy: ,,Dzieł, które muszę obejrzeć'' Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Wto 20:54, 30 Sie 2011


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sylwuska586 napisał:

W takim razie film na pewno dodam do listy: ,,Dzieł, które muszę obejrzeć'' Wink


Bardzo mnie to cieszy i mam nadzieję, że się nie zawiedziesz Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Nie 22:19, 16 Paź 2011


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Zanim wypowiem się na temat filmu, który nareszcie udało mi się obejrzeć, chce najpierw zaznaczyć, iż wprowadziłam Cię trochę, Elizabeth, nieświadomie w błąd. Nigdy nie widziałam końcówki Incepcji. Pomyliłam ten film z innym dziełem, w którym także zagrał Leonardo DiCaprio – Infiltracją. I o tym filmie słyszałam, że jest to bardzo dobry film, ale zobaczyć go można tylko raz, bo, gdy zna się końcówkę, cała ta historia przestaje być taka emocjonująca. Czy można to odnieść także w stosunku do Incepcji? Może, ale zanim o tym powiem, omówię najpierw inne czynniki.

SPOILERY:
Zacznę od pomysłu, który, według mnie, jest świetny. Naprawdę, wielkie brawa dla pana Christophera Nolana (a może lepiej wstrzymajmy się z tymi brawami, które pod koniec mojej wypowiedzi nie będą aż takie gromkie?), którego koncepcja na film jest dość unikatowa, przynajmniej ja nie spotkałam się jeszcze z takim pomysłem, choć pewnie było wiele podobnych lub może nawet i takich samych. To dla mnie ogromny plus; tym bardziej, że w dzisiejszych czasach, biorąc po uwagę różnorodność filmów czy książek, coraz ciężej jest stworzyć coś oryginalnego, niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju. I pewnym sensie udało się to panu Nolanowi. Ale czemu w tylko pewnym sensie? Otóż, pomimo wspaniałego konceptu, film praktycznie nie potrafił mnie zainteresować (postanowiłam mówić tylko w swoim imieniu), a co gorsze nudził mnie momentami. Te 2 i pół godziny, które poświęciłam na obejrzenie tego filmu, choć nie były zmarnowane, nie były wcale emocjonujące tak samo jak niezliczone sceny pełne akcji, których, według mnie, w pewnym momencie było aż za wiele. To jest akurat dla mnie minus. Nolan mógł jednak troszeczkę mniej skupić się na tego typu scenach. Owszem, cała historia musiała dość szybko toczyć od momentu zaczęcia gry, planu, ale gdybym nie widziała Artura, który po raz tam kolejny okłada następnego ochroniarza umysłu Fishera (że tak się wyrażę o tych mężczyznach) film na niczym by nie stracił. Co więcej, byłby jednak trochę krótszy, co, myślę, że wyszło by mu tak naprawdę na dobre, ponieważ, jak już wcześniej wspomniałam, zdarzały się momenty, w których się najzwyczajniej w świecie nudziłam. Odnośnie jeszcze akcji chciałabym zaznaczyć, że te sceny były dość dobrze zmontowane, lecz w pewnej chwili, jak dla mnie, nie ukazywali za długo tej sceny z wpadającą do morza czy tam rzeki furgonetką, co spowodowało, że zdążyłam o niej zapomnieć i to wcale nie dlatego, że tak akcja mnie zaintrygowała. Nie, po prostu fakt, iż oni są w tym samochodzie, uciekł z mojego umysłu. To chyba niezbyt dobrze, prawda?

Odnośnie scenariusza muszę przyczepić się jeszcze do jednej rzeczy. Panie Nolanie przesadził pan w pewnych momentach z natłokiem informacji. Czy Ty też tak miałaś, Elizabeth, gdy po raz pierwszy oglądałaś te dzieło? Niby wszystko rozumiesz, fabuła oraz cały ten wątek ułożył Ci się w głowie, a tu nagle dowiadujesz się o jakimś tam limbo? I napływają do Ciebie inne informacje z tym związane? Może mój umysł był aż tak wymęczony innymi, bardziej wymagającymi filmami (w końcu nad Bergmanem trzeba się trochę zastanowić), że te limbo i inne związane z tym wiadomości były dla mnie w pewnym sensie maksimum informacji? A raczej były ponad maksimum. Jak dla mnie Nolan mógł bardziej rozłożyć te wiadomości, bo od tego momentu, praktycznie niczego nowego się widz nie dowiaduje (prócz strategii pt: Pan Charles). Gdyby trochę wcześniej było wspomniane te limbo albo chociaż została zasugerowana możliwość śmierci, byłoby to dla mnie lepszym rozwiązaniem. Ale to raczej już taki szczegół, który, być może, przeszkadzał wielu osobom lub tylko mi.

Ale zamiast tego scenariusz broni się w innych momentach ( i montaż tego filmu, także). Może najpierw zacznę od sceny, która w szczególności mi się spodobała czyli Ariadna ''buduje'' własny świat na podstawie świadomości, snu Doma (chodzi mi o scenę, gdy przenosi ulicę na ich głowami, co wygląda jakby byli w czymś w rodzaju miastowej kostki). Jedna z lepszych scen z tego filmu, co ukazuje nam, że to jest jednak gatunek s-fi (który, pomimo tego, iż nie przepadam za tym gatunkiem, nie przeszkadzał mi w tym wypadku. Co więcej, nie odczułam zbytnio tego faktu). Naprawdę, scena godna odnotowania i zapamiętania. Ale wracając do scenariusza, najlepszym wątkiem, co pewnie nie będzie zdziwieniem, jest wątek Doma i jego żony, Mal. Podobało mi się to, że w pewnym sensie chce się od niej uwolnić, być wolnym, cieszyć się życiem, a także własnymi snami, lecz z drugiej jego podświadomość mu na to nie pozwala. Nawet odniosłam takie wrażenie, że Dom nie próbuje z tym walczyć i stara się ją przywołać. Tak jakby sen był dla niego rodzajem jednocześnie ukojenia oraz bólu. Nie może zobaczyć w rzeczywistości swoich dzieci, ani w snach ich twarzy, więc szuka dobrze znanej mu twarzy swojej żony. To ona jest dla niego wspomnieniem tych wspaniałych chwil; być może to właśnie w jej rysach szuka podobieństwa swoich dzieci i na podstawie jej twarzy wyobraża sobie, jak one obecnie wyglądają. Bo skoro nie ma nadziei na to, że może być z dziećmi to dlaczego nie może być chociaż w snach ze swoją żoną? Pewnie dlatego potrafił się od niej uwolnić (świadomość, że zobaczy dzieci mu w tym pomogła). Naprawdę o tym wątku można wiele powiedzieć, ale nie będę się już bardziej rozpisywała. Jak dla mnie najlepszy wątek. I to nie tylko ze względu na rozpisanie postaci, ale także gra Leonarda i Marion dużo wniosła ( ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że Cotillard tam gra, bo bardzo ją lubię).

Skoro jestem już przy grze aktorskiej to powiem tylko tyle, że wszyscy zagrali dobrze, ale nikt nie zagrał wybitnie. Nikt nie zawiódł, ani nie zachwycił. A szkoda, bo mieli ogromne pole do popisu. Choć miło było zobaczyć ponownie na ekranie Ellen Page, którą pewnie większość z nas pamięta jako Juno Very Happy

Na koniec wspomnę tylko, że strasznie podobała mi się postać Eamesa, który miał chyba z nich wszystkich największe poczucie humoru, które przypadło mi do gustu.

A czy film można obejrzeć tylko jeden raz? Zdecydowanie nie. Można go oglądać wiele razy, jednak moja przygoda z Incepcją zakończy się zapewne na jednym seansie. Film jest dobry, jednak nie na tyle, bym włączyła go ponownie.

Gdybyś Elizabeth chciała w szczególności poruszyć jakiś wątek, to pisz śmiało Wink Ja już końcówkę mojej opinii pisałam w skrócie i dość chaotycznie, a to ze względu na to, że jestem zmęczona, a jutro rano muszę wcześnie wstać.

Ach, zapomniałabym – muzyka fantastyczna. Bardzo nastrojowa i idealnie pasowała do filmu. Brawo, Hans, i tym razem nie zawiodłeś Wink (Choć w Piratach trochę zawiódł – chodzi mi OST).[/b]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sylwuska586 dnia Nie 22:20, 16 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lumi
Księżna
PostWysłany: Nie 17:39, 20 Lis 2011


Dołączył: 05 Lis 2007

Posty: 5570
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zewsząd! :)

Widziałam ten film w kinie, ale nie bardzo mi się podobał. Aktorsko bez zarzutu, efekty wizualne - genialne, ale po prostu się nudziłam. Może gatunek sci-fi jest nie dla mnie Wink

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Wto 23:43, 14 Lut 2012


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Korzystając z tego, że dzisiaj udało mi się odświeżyć "Incepcję", mogę wreszcie odpowiedzieć na Twoją recenzję (przepraszam, że zajęło to tak dużo czasu, ale najwyraźniej nie umiem inaczej Very Happy), co też uczynię. Zawiera coś zwanego spoilerami, ostrzegam.

Sylwuska586 napisał:

Zacznę od pomysłu, który, według mnie, jest świetny. Naprawdę, wielkie brawa dla pana Christophera Nolana (a może lepiej wstrzymajmy się z tymi brawami, które pod koniec mojej wypowiedzi nie będą aż takie gromkie?), którego koncepcja na film jest dość unikatowa, przynajmniej ja nie spotkałam się jeszcze z takim pomysłem, choć pewnie było wiele podobnych lub może nawet i takich samych. To dla mnie ogromny plus; tym bardziej, że w dzisiejszych czasach, biorąc po uwagę różnorodność filmów czy książek, coraz ciężej jest stworzyć coś oryginalnego, niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju. I pewnym sensie udało się to panu Nolanowi.


Do tego momentu zgadzam się co do słowa; pomysł nie dość, że jest genialny, totalnie oryginalny i niespotykany, ma jeszcze jedną zasadniczą zaletę - jak zauważyła moja koleżanka, którą wciągnęłam w moje uwielbienie dla tego filmu, incepcja jako zaszczepienie w podświadomości konkretnej idei jest, z psychologicznego punktu widzenia, jak najbardziej możliwa w prawdziwym świecie. Oczywiście, nie w sposób tak spektakularny, ale jednak - a ponieważ ostatnio przechodzę fascynację podświadomością, snami i psychologią szeroko pojętą, jest to dla mnie jeszcze ciekawsze.

Sylwuska586 napisał:

Ale czemu w tylko pewnym sensie? Otóż, pomimo wspaniałego konceptu, film praktycznie nie potrafił mnie zainteresować (postanowiłam mówić tylko w swoim imieniu), a co gorsze nudził mnie momentami. Te 2 i pół godziny, które poświęciłam na obejrzenie tego filmu, choć nie były zmarnowane, nie były wcale emocjonujące tak samo jak niezliczone sceny pełne akcji, których, według mnie, w pewnym momencie było aż za wiele. To jest akurat dla mnie minus. Nolan mógł jednak troszeczkę mniej skupić się na tego typu scenach. Owszem, cała historia musiała dość szybko toczyć od momentu zaczęcia gry, planu, ale gdybym nie widziała Artura, który po raz tam kolejny okłada następnego ochroniarza umysłu Fishera (że tak się wyrażę o tych mężczyznach) film na niczym by nie stracił. Co więcej, byłby jednak trochę krótszy, co, myślę, że wyszło by mu tak naprawdę na dobre, ponieważ, jak już wcześniej wspomniałam, zdarzały się momenty, w których się najzwyczajniej w świecie nudziłam. Odnośnie jeszcze akcji chciałabym zaznaczyć, że te sceny były dość dobrze zmontowane, lecz w pewnej chwili, jak dla mnie, nie ukazywali za długo tej sceny z wpadającą do morza czy tam rzeki furgonetką, co spowodowało, że zdążyłam o niej zapomnieć i to wcale nie dlatego, że tak akcja mnie zaintrygowała. Nie, po prostu fakt, iż oni są w tym samochodzie, uciekł z mojego umysłu. To chyba niezbyt dobrze, prawda?


Lumi napisał:
Widziałam ten film w kinie, ale nie bardzo mi się podobał. Aktorsko bez zarzutu, efekty wizualne - genialne, ale po prostu się nudziłam. Może gatunek sci-fi jest nie dla mnie Wink


Nie, to niezbyt dobrze, i przyznam się, że za pierwszym razem też zapomniałam o furgonetce; za czwartym za to wiedziałam, że tam jest, więc tylko nie mogłam wyjść z podziwu nad tym, jak jeden poziom snu oddziaływał na kolejne - spadanie na pierwszym powodowało całkowity brak grawitacji na drugim, na trzecim wywołało lawinę. Zanim jednak będę rozpływać się nad efektami wizualno-montażowymi, które odbieram jako wybitne w każdym znaczeniu tego słowa, muszę odnieść się do Twojego (i Lumi) stwierdzenia, że film was nudził. Po pierwsze, bardzo mnie to zmartwiło, po drugie zupełnie nie jestem w stanie tego zrozumieć, bo ja od początku do końca byłam zafascynowana, a sposób, w jaki cała fabuła stopniowo składała się w jedną całość, tylko podtrzymywał moją uwagę - szczególnie, kiedy w momencie, gdy byłam przekonana, że wiem już wszystko, okazało się, że Cobb przeprowadził incepcję na Mal. Nieustanne, zaskakujące i niespodziewane zwroty akcji były absolutnie świetne. Jeśli chodzi o nadmiar scen w stylu bijatyka Arthura z projekcjami, z jednej strony wydaje mi się, że masz trochę racji, bo nic by się nie stało, gdyby było ich trochę mniej, ale z drugiej sądzę, że ich ilość miała podkreślić różnice czasowe między poziomami snu - trzy sekundy spadku furgonetki ciągnęły się przez jakieś pół godziny i, jak zauważyłaś, nie była ona pokazywana zbyt często; Arthur przygotowujący zryw miał parę minut, więc pojawiał się częściej; wydarzenia na trzecim poziomie toczyły się szybko i niemal nieprzerwanie, a próba ratunku Fishera z limbo było jedną sekwencją. Wniosek z tego taki, że w montażu nie było żadnego przypadku ani niedociągnięć; wszystko stanowiło celowy, przemyślani i korespondujący z treścią filmu zabieg.

Sylwuska586 napisał:

Odnośnie scenariusza muszę przyczepić się jeszcze do jednej rzeczy. Panie Nolanie przesadził pan w pewnych momentach z natłokiem informacji. Czy Ty też tak miałaś, Elizabeth, gdy po raz pierwszy oglądałaś te dzieło? Niby wszystko rozumiesz, fabuła oraz cały ten wątek ułożył Ci się w głowie, a tu nagle dowiadujesz się o jakimś tam limbo? I napływają do Ciebie inne informacje z tym związane? Może mój umysł był aż tak wymęczony innymi, bardziej wymagającymi filmami (w końcu nad Bergmanem trzeba się trochę zastanowić), że te limbo i inne związane z tym wiadomości były dla mnie w pewnym sensie maksimum informacji? A raczej były ponad maksimum. Jak dla mnie Nolan mógł bardziej rozłożyć te wiadomości, bo od tego momentu, praktycznie niczego nowego się widz nie dowiaduje (prócz strategii pt: Pan Charles). Gdyby trochę wcześniej było wspomniane te limbo albo chociaż została zasugerowana możliwość śmierci, byłoby to dla mnie lepszym rozwiązaniem. Ale to raczej już taki szczegół, który, być może, przeszkadzał wielu osobom lub tylko mi.


Przy pierwszym podejściu rzeczywiście dość ciężko było mi się połapać w wydarzeniach, bo było ich rzeczywiście niezwykle dużo, ale wbrew pozorom przymus myślenia nawet - czy raczej szczególnie? - przy którymś z kolei oglądaniu stanowi dla mnie miłą odmianę od większości filmów, jakie zdarzyło mi się ostatnio oglądać, i był interesującym wyzwaniem. Nie miałam jednak takiego wrażenia, że dostarczanie widzowi pojedynczych informacji odbywało się niemalże naraz - moim zdaniem były rozsądnie rozłożone na całe dwie godziny i, o czym już wspomniałam, skutecznie budowały napięcie.

Sylwuska586 napisał:

Ale zamiast tego scenariusz broni się w innych momentach ( i montaż tego filmu, także). Może najpierw zacznę od sceny, która w szczególności mi się spodobała czyli Ariadna ''buduje'' własny świat na podstawie świadomości, snu Doma (chodzi mi o scenę, gdy przenosi ulicę na ich głowami, co wygląda jakby byli w czymś w rodzaju miastowej kostki). Jedna z lepszych scen z tego filmu, co ukazuje nam, że to jest jednak gatunek s-fi (który, pomimo tego, iż nie przepadam za tym gatunkiem, nie przeszkadzał mi w tym wypadku. Co więcej, nie odczułam zbytnio tego faktu). Naprawdę, scena godna odnotowania i zapamiętania.


Tą scenę szczerze uwielbiam z kilku powodów; po pierwsze, bardzo podoba mi się początkowa refleksja na temat snu, bo zmyślnie wiąże fantastyczną koncepcję z codziennym życiem - i do tego zdałam sobie sprawę, że naprawdę zawsze znajduję się w centrum wydarzeń, czego wcześniej świadomie nie wiedziałam; po drugie, zawsze rozbraja mnie moment, kiedy Cobb pyta Ariadne, jak się tam znaleźli, a ona całkowicie pewna siebie odpowiada, że "Oczywiście, przyszliśmy z..." i wpada w panikę, że to jest sen; po trzecie, efekty specjalne zapierają dech w piersiach. Pan Nolan dobrał sobie niesamowitą ekipę komputerowców, która wykreowała zupełnie inny, porażający, niesamowity świat - i myślę tu też o tym zbudowanym przez Cobba i Mal.

Sylwuska586 napisał:

Ale wracając do scenariusza, najlepszym wątkiem, co pewnie nie będzie zdziwieniem, jest wątek Doma i jego żony, Mal. Podobało mi się to, że w pewnym sensie chce się od niej uwolnić, być wolnym, cieszyć się życiem, a także własnymi snami, lecz z drugiej jego podświadomość mu na to nie pozwala. Nawet odniosłam takie wrażenie, że Dom nie próbuje z tym walczyć i stara się ją przywołać. Tak jakby sen był dla niego rodzajem jednocześnie ukojenia oraz bólu. Nie może zobaczyć w rzeczywistości swoich dzieci, ani w snach ich twarzy, więc szuka dobrze znanej mu twarzy swojej żony. To ona jest dla niego wspomnieniem tych wspaniałych chwil; być może to właśnie w jej rysach szuka podobieństwa swoich dzieci i na podstawie jej twarzy wyobraża sobie, jak one obecnie wyglądają. Bo skoro nie ma nadziei na to, że może być z dziećmi to dlaczego nie może być chociaż w snach ze swoją żoną? Pewnie dlatego potrafił się od niej uwolnić (świadomość, że zobaczy dzieci mu w tym pomogła). Naprawdę o tym wątku można wiele powiedzieć, ale nie będę się już bardziej rozpisywała. Jak dla mnie najlepszy wątek. I to nie tylko ze względu na rozpisanie postaci, ale także gra Leonarda i Marion dużo wniosła ( ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że Cotillard tam gra, bo bardzo ją lubię).


O tym wątku rzeczywiście można powiedzieć bardzo dużo, i najważniejsze rzeczy już streściłaś, więc nie widzę sensu w powtarzaniu ich za Tobą, dodam tylko, że postacie rzeczywiście były napisane w sposób wyczerpujący i bardzo ludzki, a ostatnia scena, kiedy Cobb wreszcie zdobywa się na to, żeby powiedzieć jej, że wyobrażenie przestało mu już wystarczać jest równie miażdżąca i wzruszająca jak ta, kiedy owładnięta myślą o nierealności świata Mal skacze z gzymsu, posunąwszy się wcześniej do drastycznych sposobów, by zmusić Cobba do wyrzeczenia się prawdy i pójścia z nią. Jej psychotyczna desperacja, to, że była gotowa absolutnie na wszystko, zarówno jako prawdziwa kobieta z krwi i kości, jak i projekcja, i otwarcie dręczyła go w snach jest jednocześnie przerażające i genialne.

Sylwuska586 napisał:

Skoro jestem już przy grze aktorskiej to powiem tylko tyle, że wszyscy zagrali dobrze, ale nikt nie zagrał wybitnie. Nikt nie zawiódł, ani nie zachwycił. A szkoda, bo mieli ogromne pole do popisu. Choć miło było zobaczyć ponownie na ekranie Ellen Page, którą pewnie większość z nas pamięta jako Juno Very Happy


Mnie, znowu w przeciwieństwie do Ciebie, szczególnie przypadły do gustu cztery naprawdę świetne kreacje aktorskie - po pierwsze DiCaprio, za którym nigdy nie szalałam, zrzucił minę po tytułem "chcę-ale-nie-mogę" z "Wyspy Tajemnic", i był dla mnie totalnie przekonujący; po drugie, Tom Hardy jako wyżej wspomniany Eames, bezwzględnie moja ulubiona postać; po trzecie Ellen Page; po czwarte Marion Cotillard. Cała reszta trzymała poziom; moim zdaniem nie było tam ani jednej źle zagranej roli czy zmarnowanego potencjału.


Sylwuska586 napisał:

A czy film można obejrzeć tylko jeden raz? Zdecydowanie nie. Można go oglądać wiele razy, jednak moja przygoda z Incepcją zakończy się zapewne na jednym seansie. Film jest dobry, jednak nie na tyle, bym włączyła go ponownie.


Jak wiadomo, moja przygoda z "Incepcją" nie zakończyła się na jednym seansie - co więcej, sądzę, że na czterech też nie. Kocham ten film z każdą odsłoną coraz bardziej.


Sylwuska586 napisał:

Ach, zapomniałabym – muzyka fantastyczna. Bardzo nastrojowa i idealnie pasowała do filmu. Brawo, Hans, i tym razem nie zawiodłeś Wink (Choć w Piratach trochę zawiódł – chodzi mi OST).


Muzyka to Hans Zimmer na najwyższym poziomie; "Time" z ostatniej sceny jest, pomimo swojej prostoty, absolutnie przepiękny. Żeby w pełni docenić geniusz Zimmera, serdecznie polecam oglądnąć ten filmik: http://www.youtube.com/watch?v=UVkQ0C4qDvM

Poza tym, Sylwuśka, jakoś dziwnie nie stworzyłaś teorii spiskowej na temat zakończenia, a jest to, moim zdaniem, najciekawsze pytanie ze wszystkich - totem zachwiał się, ale kręcił dalej, czy upadł? Cobb spotkał swoje dzieci we śnie, czy w rzeczywistości? Milion możliwości interpretacji jest dla mnie kolejną bezsprzeczną zaletą Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Wto 23:44, 14 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Czw 23:24, 08 Mar 2012


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Elizabeth napisał:
Korzystając z tego, że dzisiaj udało mi się odświeżyć "Incepcję", mogę wreszcie odpowiedzieć na Twoją recenzję (przepraszam, że zajęło to tak dużo czasu, ale najwyraźniej nie umiem inaczej Very Happy), co też uczynię. Zawiera coś zwanego spoilerami, ostrzegam.


Nic się nie stało, choć powiem szczerze, że z moimi odpowiedziami może być teraz ciężko z jednego prostego powodu - połowy fabuły już nie pamiętam. Ale postaram się nie poprzekręcać akcji ani sytuacji z nią związanych, jednak nic nie obiecuję. Najwyżej mnie skorygujesz Wink


Sylwuska586 napisał:

Ale czemu w tylko pewnym sensie? Otóż, pomimo wspaniałego konceptu, film praktycznie nie potrafił mnie zainteresować (postanowiłam mówić tylko w swoim imieniu), a co gorsze nudził mnie momentami. Te 2 i pół godziny, które poświęciłam na obejrzenie tego filmu, choć nie były zmarnowane, nie były wcale emocjonujące tak samo jak niezliczone sceny pełne akcji, których, według mnie, w pewnym momencie było aż za wiele. To jest akurat dla mnie minus. Nolan mógł jednak troszeczkę mniej skupić się na tego typu scenach. Owszem, cała historia musiała dość szybko toczyć od momentu zaczęcia gry, planu, ale gdybym nie widziała Artura, który po raz tam kolejny okłada następnego ochroniarza umysłu Fishera (że tak się wyrażę o tych mężczyznach) film na niczym by nie stracił. Co więcej, byłby jednak trochę krótszy, co, myślę, że wyszło by mu tak naprawdę na dobre, ponieważ, jak już wcześniej wspomniałam, zdarzały się momenty, w których się najzwyczajniej w świecie nudziłam. Odnośnie jeszcze akcji chciałabym zaznaczyć, że te sceny były dość dobrze zmontowane, lecz w pewnej chwili, jak dla mnie, nie ukazywali za długo tej sceny z wpadającą do morza czy tam rzeki furgonetką, co spowodowało, że zdążyłam o niej zapomnieć i to wcale nie dlatego, że tak akcja mnie zaintrygowała. Nie, po prostu fakt, iż oni są w tym samochodzie, uciekł z mojego umysłu. To chyba niezbyt dobrze, prawda?


Lumi napisał:
Widziałam ten film w kinie, ale nie bardzo mi się podobał. Aktorsko bez zarzutu, efekty wizualne - genialne, ale po prostu się nudziłam. Może gatunek sci-fi jest nie dla mnie Wink


Elizabeth napisał:
Zanim jednak będę rozpływać się nad efektami wizualno-montażowymi, które odbieram jako wybitne w każdym znaczeniu tego słowa, muszę odnieść się do Twojego (i Lumi) stwierdzenia, że film was nudził. Po pierwsze, bardzo mnie to zmartwiło, po drugie zupełnie nie jestem w stanie tego zrozumieć, bo ja od początku do końca byłam zafascynowana, a sposób, w jaki cała fabuła stopniowo składała się w jedną całość, tylko podtrzymywał moją uwagę - szczególnie, kiedy w momencie, gdy byłam przekonana, że wiem już wszystko, okazało się, że Cobb przeprowadził incepcję na Mal.


Jak widać każdy z nas ma inny gust i coś innego nas zachwyca. Mnie osobiście koncepcja filmu urzekła, ale jej wykonanie i rozpisanie niektórych rzeczy już nie. To sprawiło, że nudziłam się na filmie i dłużył mi się (bo 3 godziny to dużo czasu, chyba, że fabuła jest wciągająca, czego mi w tym filmie na dłuższą metę zabrakło).


Elizabeth napisał:
Muzyka to Hans Zimmer na najwyższym poziomie; "Time" z ostatniej sceny jest, pomimo swojej prostoty, absolutnie przepiękny. Żeby w pełni docenić geniusz Zimmera, serdecznie polecam oglądnąć ten filmik: http://www.youtube.com/watch?v=UVkQ0C4qDvM


Rzeczywiście, ''Time'' jest świetne. Cóż mogę powiedzieć więcej? Całkowicie zgadzam się z Tobą i dalej twierdzę, że muzyka była w tym filmie genialna Smile

Elizabeth napisał:
Poza tym, Sylwuśka, jakoś dziwnie nie stworzyłaś teorii spiskowej na temat zakończenia, a jest to, moim zdaniem, najciekawsze pytanie ze wszystkich - totem zachwiał się, ale kręcił dalej, czy upadł? Cobb spotkał swoje dzieci we śnie, czy w rzeczywistości? Milion możliwości interpretacji jest dla mnie kolejną bezsprzeczną zaletą Very Happy


No i tutaj zaczynają się schody odnośnie tego, co powiedziałam na początku, że filmu praktycznie już nie pamiętam. Nie chcę tworzyć jakiś teorii, tym bardziej, że mam luki w pamięci, ale wydaje mi się, że totem jednak upadł; że to jednak nie była jawa, w której tak długo się męczył, tylko w końcu rzeczywistość. Pokonał w pewien sposób Mal, nie występowała już ona po owych zdarzeniach w domu (dobrze pamiętam?) w jego umyśle w takim stopniu, aby nie mógł spotkać się z dziećmi (tak, pamiętam, że nie mógł bodajże zawitać w USA z powodów politycznych, ale mimo wszystko wydaje mi się, że pamięć o Mal, to, że uczestniczyła w jego snach nie pozwalało mu dotrzeć do momentu, aż jego dzieci się odwrócą (w końcu tyle razy widywał je na jawie). Jak wyszło, okazałam się o dziwo optymistką i postawiłam na to, że jednak ujrzał te dzieci w rzeczywistości Very Happy A Ty co o tym sądzisz, Elizabeth?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sylwuska586 dnia Czw 23:24, 08 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Pią 23:40, 09 Mar 2012


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sylwuska586 napisał:

Nic się nie stało, choć powiem szczerze, że z moimi odpowiedziami może być teraz ciężko z jednego prostego powodu - połowy fabuły już nie pamiętam. Ale postaram się nie poprzekręcać akcji ani sytuacji z nią związanych, jednak nic nie obiecuję. Najwyżej mnie skorygujesz Wink


Najwyżej tak, ale z pobieżnego rzutu okiem stwierdziłam, że chyba nie będę musiała; poza tym, to moja wina, że tak się ociągałam z odpowiedzią, więc trudno mi jest Ci się dziwić, że zapomniałaś - ja też miałam luki w pamięci, a film uwielbiam. Więc niczym się nie przejmuj. Wink

Sylwuska586 napisał:

No i tutaj zaczynają się schody odnośnie tego, co powiedziałam na początku, że filmu praktycznie już nie pamiętam. Nie chcę tworzyć jakiś teorii, tym bardziej, że mam luki w pamięci, ale wydaje mi się, że totem jednak upadł; że to jednak nie była jawa, w której tak długo się męczył, tylko w końcu rzeczywistość. Pokonał w pewien sposób Mal, nie występowała już ona po owych zdarzeniach w domu (dobrze pamiętam?) w jego umyśle w takim stopniu, aby nie mógł spotkać się z dziećmi (tak, pamiętam, że nie mógł bodajże zawitać w USA z powodów politycznych, ale mimo wszystko wydaje mi się, że pamięć o Mal, to, że uczestniczyła w jego snach nie pozwalało mu dotrzeć do momentu, aż jego dzieci się odwrócą (w końcu tyle razy widywał je na jawie). Jak wyszło, okazałam się o dziwo optymistką i postawiłam na to, że jednak ujrzał te dzieci w rzeczywistości Very Happy A Ty co o tym sądzisz, Elizabeth?


Hm, ja nie do końca mam spójną teorię, bo z jednej strony wyglądało to tak, jakby totem wcale nie miał zamiaru się przewrócić, a z drugiej wydaje mi się, że to byłoby strasznie, strasznie niesprawiedliwe, gdyby Cobb nie spotkał swoich dzieci naprawdę, no i wyczytałam mnóstwo przekonujących przesłanek przemawiających za tym, że jednak mu się udało; jednoznacznie wychodzi na to, że jestem za happy endem, chociaż myśl, że wszystko, co działo się w ciągu całego filmu było snem wyjątkowo do mnie przemawia. Poprzestanę na przytoczeniu słów pana Nolana, który powiedział, że tak naprawdę chodzi o to, że Cobba już nie obchodziło, czy śnił czy nie - zobaczył twarze swoich dzieci, zaznał ukojenia, osiągnął cel, reszta straciła znaczenie. No właśnie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla fanów Keiry Knightley Strona Główna -> Filmy / Sci-fi & Fantasy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Bearshare


Regulamin