Forum dla fanów Keiry Knightley - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum Forum dla fanów Keiry Knightley Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Destination aka Daszek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla fanów Keiry Knightley Strona Główna -> Wasza twórczość / Biblioteka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Nie 12:44, 13 Cze 2010


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

W poprzednim poście zrobiłam edit, bo zapomniałam odpowiedzieć Muse na jedno pytanie Smile Dopiero jak byłam w kościele, to mi się przypomniało, że zapomniałam Smile

Elizabeth dziękuje Smile Sama nie wiem, skąd mi się to wszystko bierze Very Happy Może jak dobrze pójdzie to dzisiaj albo jutro dodam nową część Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Nie 13:17, 13 Cze 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Oo, dzięki za wyjaśnienie, też się zastanawiałam nad tym tytułem. Przeznaczenie, hm? Very Happy

W takim razie nie ma za co, a ja czekam z niecierpliwością Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chelsea
FAN OF KEIRA & ORLANDO <333
PostWysłany: Nie 15:43, 13 Cze 2010


Dołączył: 24 Paź 2006

Posty: 9031
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elizabethtown xDDD

przeczytalam na razie prolog Smile
ciekawa jestem twojego pomyslu na to ff Smile
wieczorem zabiore sie za reszte Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Pon 20:22, 14 Cze 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Chelsea, posłużę jako reklama, ale warto Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Wto 16:46, 15 Cze 2010


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Dziekuje za reklamę Elizabeth Smile
II część II rozdziału dodam dopiero jak odzyskam komputer, więc niestety będziecie musiały poczekać ;/


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Wto 17:04, 15 Cze 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Aajć, niedobrze, niedobrze. No ale dobra, uzbrajam się w cierpliwość Wink

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Czw 22:22, 17 Cze 2010


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Dziewczyny odzyskałam na komputer, najprawdopodobniej na jeden wieczór, więc od razu wstawiam Wam drugą część Destiantion Smile Mam nadzieję, że się spodoba Smile


Charlie Walker był doświadczonym lokajem. Już ponad dziesięć lat pracował w swoim zawodzie i miał wielu wpływowych pracodawców. Ze swojego doświadczenia wiedział, że większość ludzi, z tak zwanych wyższych sfer, ma o sobie zbyt wysokie mniemanie. Jednak Esme Goldberg przebijała wszystkich bogatych ludzi, których dotychczas spotkał na swojej drodze. W ciągu tych paru minut swoim surowym głosem i pogardliwymi spojrzeniami sprawiła, że Charlie zapałał do niej odrazą. Nie czuł niesympatii czy nienawiści, lecz właśnie odrazę. Bo według tego mężczyzny w średnim wieku, ludzie z przerośniętym ego zasługiwali tylko na odrazę. To właśnie ona ich osłabiała. Nienawiść czy brak sympatii na nich nie działały, w przeciwieństwie do pogardy. Bo cóż może być gorszego dla zadufanej w sobie osoby niż uczucie wstrętu ze strony innej, w jego mniemaniu, mniej znaczącego człowieka?

Jednak Bella wywołała w nim inne odczucia. Patrząc na tę smutną, przygaszoną dziewczynę, mężczyzna zastanawiał się, co wydarzyło się w jej życiu. Czyżby kogoś straciła? – myślał. – A może ktoś ją opuścił? Te i inne pytania krążyły po jego głowie. Chociaż nie znał jej historii, umysł podpowiadał mu tylko jedno rozwiązanie. Miłość. Tylko jej strata potrafi nas doprowadzić do takiego stanu. I właśnie z tymi słowami przekroczył próg nowego domu dwóch pań.
Gdy Bella przekraczała próg budynku, w jej głowie odbijały się słowa ciotki: ,,Witaj w domu, Isabello’’. To jedno zdanie sprawiło, że była jeszcze smutniejsza. Jak mogę czuć się tutaj jak w domu, skoro te ściany są dla mnie obce? To nie jest miejsce, w którym chcę być. To nie jest mieszkanie Edwarda. Lecz brunetka nie ukazała nikomu swojego bólu. Po raz kolejny dzisiejszego dnia założyła na siebie maskę obojętności, z którą weszła w nowy etap życia, który z czasem ukazał jej nowe odzwierciedlenie słowa ,,miłość’’.

Także dla Emmetta McCarty’ego przekroczenie progu domu w Forks było wielkim krokiem. Chociaż nie znał swojej przyszłości, los postanowił obdarować go największym dobrem, jakie człowieka może spotkać w życiu. Miłością. Lecz nie o niej myślał ochroniarz, gdy przeszedł przez drzwi budynku. Jego myśli wypełniało współczucie do Belli i gniew na swoją pracodawczynię. Mężczyzna nie umiał pojąć, jak pani Goldberg mogła tak niemiło zachować się w stosunku do swojej krewnej. Szczególnie oburzyły go słowa: ‘’Witaj w domu Isabello’’, które przypomniały mu sentencje Christiania Morgensterna: ,,Dom to nie miejsce, gdzie mieszkasz, ale miejsce gdzie cię rozumieją''. I właśnie to zdanie odzwierciedlało dla Emmetta znaczenie słowa ,,dom’’, którego nigdy nie miał okazji poznać prawdziwego znaczenia, chociaż nie było mu ono całkowicie obce.

W przeciwieństwie do swoich towarzyszy Esme Goldberg przekraczając próg domu, myślała właśnie o nim, zastanawiając się tylko nad stroną dekoracyjną. Czy architekci udekorowali wnętrze tak jak chciałam? – myślała. – Co prawda z zewnątrz wygląda dobrze, jednak nigdy w pełni nie można ufać fachowcom. Mam nadzieję, że salon i sypialnia są wykonane według moich zaleceń. Reszta pomieszczeń już nie jest taka istotna. Ważne, abym ja dobrze czuła się w tym domu.
- Pani Goldberg, panno Swan. – Głos Charliego przerwał rozmyślania nowych właścicielek budynku. – Pozwolą panie, że najpierw przedstawię służbę, która już czeka na nas w salonie. Co panie sądzą o tym pomyśle?
- Dobrze – odpowiedziała Esme, nie chcąc dopuścić swojej krewnej do głosu. Jednak Bella w ogóle nie chciała się wypowiadać. Jedyne o czym marzyła, to o znalezieniu się w swoim ‘’pokoju’’, który przez następne dwa lata będzie jej prywatną celą. – Proszę ich nam przedstawić. – dodała wyniośle, myśląc tylko o zwiedzeniu domu i ocenie pracy dekoratorów oraz architektów. Wcale nie chciała poznać ludzi, którzy mieli dla niej pracować. W jej miemaniu ich wygląd, opinie nie liczyły się. Ważne było tylko to, aby dobrze i sumiennie wykonywali swoją pracę.
- Oczywiście. Proszę za mną. – rzekł Walker, chcąc już mieć za sobą pierwszy dzień pracy u nowego pracodawcy. Jednak zanim zdążył uczynić choćby pierwszy krok, po pokoju rozległ się spokojny głos Emmetta:
- Pani Goldberg, gdzie mam zanieść walizki?
- Czy ja wyglądam na przewodnika? – zapytała zgorzkniale, nie racząc nawet odwrócić się do swojego rozmówcy. Wciąż stojąc plecami do niego, kontynuowała: - Zaczekaj tutaj chwilę, dopóki Charlie nie przedstawi nam jakiegoś pracownika. Wtedy poślę go po ciebie, aby wskazał ci drogę. A teraz chodźmy. Nie traćmy więcej czasu. – powiedziała, po czym weszła zdecydowanym krokiem do salonu, wywołując tym samym trwogę w jej przyszłych pracownikach.

Wchodząc do wielkiego i przejrzystego pomieszczenia, utrzymanego w białej tonacji, która sprawiała, iż pokój wyglądał bardziej jak komnata Królowej Lodu niż przyjazne miejsce spotkań mieszkańców, Bella Swan zauważyła szóstkę osób, czekających w jednym, równym rzędzie. Wszyscy byli ubrani w oficjalne uniformy, które podkreślały ich rolę, jaką mieli spełniać przez następne dwa lata.

Z prawej strony od strony wejściowych drzwi stała niska kobieta o okrągłej twarzy. Z białego czepka, który miała na głowie, wymykały się niesforne czarne loki, które idealnie komponowały się z jej czarnymi, wesołymi oczami. Patrząc chwilę w jej tęczówki, panna Swan zaczęła zazdrościć jej blasku i żywotności. Wygląda na taką szczęśliwą – myślała. – Aż dziw, że zazdroszczę zwykłej kucharce koło trzydziestki. Ciekawe, co by powiedziała na to ciocia Esme, gdyby o tym wiedziała. Brunetka wyobrażając sobie tę sytuację, uśmiechnęła się w duchu, po czym skierowała swój wzrok na pozostałe osoby.

Obok kucharki stały trzy identycznie ubrane kobiety. Każda z nich miała na sobie typowy uniform pokojówki, który można zazwyczaj podziwiać w filmach. Nie wiedziałam, że ktoś jeszcze nosi takie stroje. – Myśli Belli objęło zaskoczenie. – A jednak u mojej ciotki jest wszystko możliwe. Jednak to nie ubiór kobiet przyciągnął spojrzenie dziewczyny. Najbardziej zdziwiło ją to, że pośród dwóch podobnie wyglądających szatynek, stała wysoka blondynka. Czyżby ciotka Esme zmieniła swoje zasady? – zastanawiała się. – Przecież ona zawsze była przekonana, że służba powinna wyglądać podobnie, bo i tak nikt ich nie będzie rozróżniał. Sądziła nawet, że lepiej, gdyby osoby były zewnętrznie do siebie podobne, bo dzięki temu łatwiej można by wyjaśnić im swoją pomyłkę dotyczącą użycia złego imienia.

Zanim Bella mogła dokładniej nad tym pomyśleć, głos Charliego przerwał jej rozmyślania.
- Pani Goldberg, panno Swan, pozwolą panie, że przedstawię pracowników – rzekł Walker, pamiętając o okazywaniu szacunku kobietom oraz nadaniu swojej wypowiedzi niedzisiejszego oddźwięku, który pani Goldberg szczególnie sobie ceniła.
Lokaj spojrzał na pracodawczynie. Widząc zimną zgodę w oczach rudowłosej oraz nieśmiały uśmiech Isabelli, który raczej przypominał grymas niż uśmiech, kontynuował:
- Dziękuję. To jest Paul. – Gdy wypowiadał imię pracownika, wskazał jednocześnie ręką na wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o brązowych oczach, który stał na końcu rzędu po jego lewej stronie. – Jest ogrodnikiem. W pracy pomaga mu Chip, który także jest przysłowiową złotą rączką. – Młody, jednakże doświadczony w swoimi zawodzie, blondyn skinął głową i uśmiechnął się w stronę Belli, czym sprawił, że malarka zapała do niego niesympatią, podejrzewając go o najgorsze intencje w stosunku do swej wychowanki.

Charlie, widząc jej nieprzychylny wzrok, źle zinterpretował całą sytuację. Myśląc, że jego opisy pracowników są za zbyt szczegółowe dla pani Goldberg, postanowił nieznacznie przyśpieszyć przedstawianie służby.

- No tak… Z kolei te trzy panie są pokojówkami. Od lewej stoi Anette. – To mówiąc wskazał na szatynkę o błękitnych oczach. – Agnes. – Dziewczyna skinęła głową podobnie jak Chip i spojrzała swoimi zielonymi oczami na panią Goldberg i Isabellę, po czym uśmiechnęła się przyjaźnie. Tym razem Esme nie zwróciła na to uwagi, ponieważ jej umysł ciągle zajmował ‘’bezczelny’’ czyn młodzieńca. – A to jest Jane. – Blondynka tak, jak jej poprzednia koleżanka, skinęła głową, lecz nie uśmiechnęła się. Zbyt bardzo się bała reakcji rudowłosej. Nie chciała jej rozgniewać, a widząc skutki zachowania Chipa, lękała się, że tak mogło by się stać, gdyby to uczyniła. – A to jest Renee, nasza kucharka – zakończył swój wywód Charlie, uśmiechając się serdecznie do Renee, kiedy ją przedstawiał. Kobieta widząc ten gest, także go odwzajemniła, co nie uszło uwadze Belli, która bacznie się jej przyglądała.

Nastała cisza. Służba z napięciem czekała na rozkazy pracodawczyń, a Isabella na słowa ciotki. Po kilku sekundach milczenia Esme otrząsnęła się z rozmyślań, zdając sobie sprawę, że nie pamięta połowy imion ludzi, którzy przed nią stali. Jednak z powodu, według niej, tak drobnej błahostki, nie miała zamiaru tracić pewności siebie. Dlatego odchrząknąwszy dyskretnie, powiedziała ostrym jak brzytwa głosem:
- Miło mi – skłamała kobieta. - Nazywam się Esme Goldberg i jestem waszą pracodawczynią. Ponieważ jestem zmęczona, zasady obowiązujące w moim domu ustalimy jutro z rana. Ale już teraz mogę jedno powiedzieć. Macie się mnie słuchać i rzetelnie wykonywać swoje obowiązki. Jeśli nie będziecie przestrzegać tej reguły, zwolnię was. A teraz ja i moja krewna, Isabella, udamy się na spoczynek. Ty i ty. – To mówiąc wskazała ręką na Jane i Agnes, tak samo jak Charlie przed kilkoma minutami. Jednak w jej ruchu nie było tej dobroczynności i szacunku, jaki okazywał im lokaj. Zamiast tego była pogarda, zniesmaczenie i surowość, która idealnie wkomponowała się w białe, chłodne ściany salonu. – Zaprowadzicie mnie i Isabellę do naszych pokojów. Z kolei ty. – Tu wskazała na Paula. – Pokażesz Emmettowi nasze sypialnie i pomożesz mu wnosić nasze bagaże. Zrozumiałeś?
- Tak, proszę pani. – powiedział cicho i niepewnie, wciąż będąc jeszcze w szoku z powodu władczego brzmienia tonu Esme.
- Co powiedziałeś? – spytała rudowłosa, szydząc delikatnie z mężczyzny. Chociaż doskonale wiedziała, co on rzekł, wolała to usłyszeć głośniej i wyraźniej, aby napawać się odgłosem zdezorientowania i posłuszeństwa.
- Tak, proszę pani. – Głos Paula brzmiał teraz pewniej i wyraziściej.
- Możesz iść– odparła. Chłopak szybkoi sprawnie oddalił się, by wykonać rozkaz pracodawczyni, nie ukrywając nawet ulgi, która mu przy tym towarzyszyła.

Bella, Charlie i reszta pracowników słuchali poleceń Esme ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Nie spodziewali się z jej strony, aż takiego srogiego przemówienia. Owszem, Swan, domyślała się, że jej ciocia nie będzie się miła w stosunku do tych ludzi, jednak nie przypuszczała, że potraktuje ich tak stanowczo. Zachowała się tak, jakby pochodzenie tych ludzi oznaczało, że nie mają emocji i uczuć. Jakby pracowniczy nie byli ludźmi z krwi i kości, tylko siłą roboczą, której zadaniem jest tylko ugotować, przynieść i posprzątać. Przecież to, że pracują dla nas za pieniądze, nie znaczy, że nie należy ich traktować przyzwoicie. – myślała oburzona. – Za kogo się ona ma? Czy w stosunku do mnie też będzie taka niemiła?

Lecz Bella wiedziała, że nie może na to nic poradzić. Żadne upomnienia, prośby nie zmienią postępowania jej ciotki. W jej mniemaniu tacy ludzie jak ona, nigdy się nie zmieniają. Na zawsze pozostają bezdusznymi, zadufanymi w sobie osobami, które myślą, że tylko ludzie z pieniędzmi coś czują. A niestety prawda czasami jest inna. Jednak w przypadku Esme Goldberg to nie pieniądze sprawiły, że stała się tym, kim jest. To nie one dały jej poczucie samotności, bezwzględność i srogość w głosie oraz oczach. Jednak jak na ironię, to właśnie one doprowadziły ją do tej ścieżki, którą teraz kroczy. Zmieniły ją. Odebrały jej szczęście, poczucie spełnienia, zostawiając ją jedynie z marnym uwielbieniem ludzi, dla których jest tylko fenomenalną malarką przez pięć minut, karierą, sławą i pustką, którą już najprawdopodobniej nigdy nie wypełni prawdziwa miłość.
- Do tego śniadanie ma być punktualnie o ósmej… - kontynuowała Esme, dając wskazówki swojej nowej kucharce.
Jednak oprócz Renee nikt jej nie słuchał. Wszyscy byli zbyt zaabsorbowani swoimi myślami. Rozważania pochłonęły ich aż do tego stopnia, że nie zauważyli nawet Emmetta i Paula kroczących w stronę pozostałej służby.

Oczywiście ochroniarz już dowiedział się najnowszym nowinek o postępowaniu swojej pracodawczyni, lecz jak zawsze je zignorował. Wiedział, że nie może nic poradzić. Zresztą skoro Bella nie mogła odezwać się w tej sprawie, to cóż dopiero mógł on uczynić?
- Pani Goldberg – przerwał śmiało Emmett, nie przejmując się tym, że przerywa malarce jej przemowę.
Kobieta uniosła nieznacznie głowę do góry i spojrzała w stronę mężczyzny. Po krótkiej chwili wyniosłego wpatrywania się w niego, ponownie zwróciła się do Renne. Dopiero, gdy poinstruowała ją o idealnym śniadaniu, które miało się odbyć jutro z rana, zwróciła swój wzrok w kierunku chłopaka i powiedziała:
- Tak?
- Zanieśliśmy już bagaże do pokojów pań.
- Świetnie. Ja już skończyłam wydawać polecenia na jutrzejszy ranek, więc w takim razie mogę się w spokoju udać na spoczynek. Niech któraś z was zaprowadzi mnie do sypialni – rzekła, patrząc na wcześniej wyznaczone pokojówki. Kobiety spojrzały na siebie. Żadna z nich nie chciała mieć już dzisiaj styczności z malarką, jednak obie wiedziały, że któraś musi wypełnić polecenie. W końcu z głębokim westchnieniem Agnes zrobiła krok do przodu i rzekła:
- Proszę iść za mną pani Goldberg.
****************
Mężczyzna i kobieta otwierają drzwi. Pomimo dzielących ich mil, oboje robią to w tym samym czasie. Gdyby o tym wiedzieli, zdziwiliby się, jak bardzo są ze sobą synchronizowani. Ona przekręca gałkę delikatnie, na co drzwi ustępują bez problemu. W jej ruchu nie widać zrezygnowania czy smutku, chociaż użyła mało siły. Brak mocy w tej czynności ukazuje jej zmęczenie. W końcu ma za sobą długą podróż. Z kolei on szamocze się z klamką. Złość nasila się na jego twarzy. Otwórzcie się, do cholery - myśli. Po krótkiej walce drzwi ustępują, wydając z siebie okropne skrzypnięcie.

Przechodzą przez próg. Oboje mają po swojej lewej stronie mebel. U niej jest to śliczna, wykonana z sosny komoda, u niego stara, rozpadająca się szafka. Ona kładzie małą, białą torebkę, on klucze. Robią kilka kroków. Mężczyzna wchodzi do jedynego pokoju jaki ma, który jest połączeniem sypialni i salonu. Na starym fotelu kładzie kurtkę, którą przed chwilą zdjął. W tym samym czasie kobieta rozgląda się po swoim nowym pokoju. To, co zauważa, nie zaskakuje jej. Pomieszczenie jest przesadnie bogate, tak jakby autor tego wystroju połączył barok ze współczesnością. Ściąga buty.

Podchodzą do okna. Jej kroki są ciche, nagie stopy zanurzają się w białym, puszystym dywanie. Delikatne włókna łaskoczą ją, lecz nie wywołują u niej uśmiechu na twarzy. Staje przy oknie. W tym samym czasie on robi kilka kroków. Jego masywne buty stykają się z podłogą, wydając w wyniku surowy stukot. Odgłos przerywa ciszę, odbijając się od szarych ścian. Jego wzrok pada na panoramę miasta.

Przyglądając się widokom za oknem, oboje myślą o miejscu, w którym chcieliby się teraz znajdować. On pragnie być w małej miejscowości otoczonej zielonymi lasami, ona z kolei marzy o dużym mieście, w którym panują masywne budynki. Zamykają oczy. Nikły uśmiech pojawia się na ich smutnych twarzach, gdy przypominają sobie rysy swej drugiej połówki. Lecz harmonia psuje się, kiedy on próbuje przypomnieć sobie delikatność jej skóry, a ona jego zapach. W tym momencie ich umysły stanowią galerię ich wspólnych chwil. Jednak żadne wspomnienie nie jest na tyle dokładne, aby w pełni odzwierciedlić te drobne, acz znaczące elementy. Coraz bardziej odczuwają pustkę. Otwierają oczy.

Wpatrują się tępo w przestrzeń. Obraz rozmazuje się. Ciche krople spływają po ich policzkach. Uczucie osamotnienia natęża się w ich umysłach. On tamuje łzy, nie chce dłużej użalać się nad sobą. Przechodzi do kuchni. Z kolei ona się nie powstrzymuje. Zbyt długo udawała, że wszystko jest w porządku. Na lotnisku, w samolocie czy wreszcie podczas jazdy samochodem. Nie mogła płakać w towarzystwie ciotki. Nie chciała dać jej tej satysfakcji. Teraz jej złość, smutek, wszystko co odczuwa, wydostaje się w postaci słonych kropel. Słone krople znaczą jej twarz.
On znajduje się w kuchni. Rozgląda się po niej. Przez jego umysł przechodzi myśl, że pomieszczenie jest bardzo małe. Jego wzrok zatrzymuje się na blacie. Przypomina sobie postać ukochanej, która jeszcze dzisiejszego ranka siedziała w tym miejscu, wymachując nogami. Odgania od siebie te wspomnienie. Spogląda na mały czajnik. Nalewa wodę. Robi to machinalnie. Nie zastanawia się, po co wykonuje tę czynność. Nawet nie wie, czy chce mu się pić. Wstawia wodę. W tym samym transie wyciąga kubek, kawę i łyżeczkę. Wsypuje trzy łyżeczki ziarenek kawowca. Teraz pozostaje mu tylko czekanie na charakterystyczny dźwięk urządzenia.

Ona wciąż wpatruje się w okno. Niebo ściemnia się. Jej oczy dostrzegają coraz mniej elementów. Powoli wizja czerni ogarnia cały jej umysł, aż w końcu zwycięża. Nie ma nic poza ogarniającym mrokiem. Nawet gwiazdy nie świecą na niebie.

Chłopak nadal stoi w kuchni. Czeka na wodę. Jego myśli wciąż pozostają puste. Zamyka oczy. Ma nadzieję, że w ten sposób odetnie się od świata. Jednak los po raz kolejny go zawodzi. Wciąż próbuje. Jego oddech uspokaja się. Prawie go nie słychać. W kuchni zapada cisza. Nagle w pomieszczeniu rozlega się odgłos czajnika. Otwiera oczy. Powoli gasi gaz. Nie widzi sensu, aby się śpieszyć. Kubek napełnia się wodą. Kawa jest czarna jak smoła. Znów dominuje czerń.
Dziewczyna odchodzi od okna. Chce uciec od nicości. Zostawić za sobą czerń. Rozgląda się po pokoju. Jej wzrok pada na białe drzwi po drugiej stronie pomieszczenia. Przechodzi przez pokój. Staje przed drzwiami. Naciska na klamkę. Chłód metalu rozchodzi się po jej dłoni. Drzwi otwierają się. Lodowate wnętrze ukazuje się przed nią w całej swej okazałości. Robi kilka kroków. Chłód płytek rozprzestrzenia się po jej bosych stopach. Na jej ciele pojawia się gęsia skórka. Zimno opatula ją. Obrazy z lotniska powracają do niej niczym bumerang. Czym prędzej opuszcza pomieszczenie, wyrywając się z szponów oziębienia i niechcianych wspomnień.
Mężczyzna wychodzi z kuchni z kubkiem gorącej kawy. Para nadal unosi się znad napoju. Robi kilka kroków. Wchodzi do pomieszczenia, w którym był kilka minut temu. Kieruje się w stronę łóżka. Siada na nim. Odstawia kawę na małą szafkę obok mebla. Ściąga buty i skarpetki. Chłód paneli obezwładnia jego stopy. Bierze głęboki wdech. Napawa się drobną formą odrętwienia. Bierze kubek ze stolika. Ciepło rozchodzi się po jego dłoniach tak, jak chwilę wcześniej zrobiło to zimno z jego stopami. Temperatura kubka zaczyna parzyć jego dłonie. Nie przerywa jednak doznania. Skupia się na zetknięciu tych dwóch światów. Chłód i ciepło. Ogień i lód. Jego umysł aprobuje te doznania, chociaż ciało cierpi. Uśmiecha się. Doza bólu zabiera część jego myśli. Nareszcie nie są one całkowicie pochłonięte ukochaną.

Kobieta ponownie jest w swoim nowym pokoju. Stoi w bezruchu. Jest zdezorientowana. Nie wie, co ze sobą zrobić. Wpatruje się w drzwi od pomieszczenia. Zastanawia się, czy nie wyjść i nie zejść do kuchni po szklankę wody. Po krótkim namyśle stwierdza, że to nie ma sensu. Rusza w stronę łóżka, lecz w ostatniej chwili zmienia kierunek. Odwraca się. Nie wie, czemu to robi, ale czuje, że musi to wykonać. Skanuje pokój wzrokiem. Nagle jej spojrzenie pada na nowoczesne radio, które stoi w kącie pokoju na mahoniowej szafce. Kiedy przygląda się uważnie urządzeniu, doświadcza przekonania, że tego właśnie szukała. Szybko podchodzi do radia. Włącza je. Pierwsze takty dynamicznej muzyki rozbrzmiewają w pokoju. Jednak ona nie ma nastroju słuchać takich piosenek. Żywa melodia nie jest lekiem na smutek. Nie tamuje myśli ani nie rozwesela. Nie ma w sobie radości, jaką zapewniłaby, gdyby słuchacz widział sens w jej istnieniu. Jej palce szukają właściwej stacji. Ich stacji.

On nadal siedzi na łóżku. Miesza łyżeczką kawę, chociaż ciepło napoju dawno już odeszło, a wraz z nim ukojenie. Lecz to go nie odstrasza. Minuty płyną, a on wciąż wprawia w ruch łyżeczkę. W końcu przestaje mieszać. Odkłada łyżeczkę na stolik. Pociąga łyk kawy. Zimna, czarna ciesz spływa po jego przełyku. Gdyby pił tę kawę w innych okolicznościach, zapewne na jego twarzy pojawiłby się grymas niesmaku. Jednak dzisiejszego wieczoru jego twarz nic nie wyraża. Chcąc zająć czymś swoje ręce i myśli, mężczyzna sięga po łyżeczkę. Znów zaczyna mieszać. Tym czynem próbuje rozproszyć czerń kawy. Jednakże wizja mroku nie znika. Widząc, że jego wysiłki idą na marne, podnosi wzrok. Spojrzenie pada na szafkę obok łóżka. Jest na niej radio. Mężczyzna odstawia kubek. Wstaje pod wpływem impulsu. Podchodzi do starego urządzenia. Jego palce samowolnie włączają urządzenie. Odnajduje właściwą stację. Po raz pierwszy od wyjazdu ukochanej czuje, że to co robi, ma sens.

Ona nadal szuka idealnej stacji. W końcu po długiej, żmudnej walce los wynagradza ją. Do jej uszu dolatuje znajomy głos spikera: A teraz na pocieszenie piosenka dla tych, których drugie połówki są kilkadziesiąt mil od nich. Specjalnie dla was: Within Temptation i ich miłosna piosenka Utopia. Brunetka wstrzymuje oddech. Kilkaset mil dalej ciało jej ukochanego napina się. Oboje zastygają w bezruchu. Z głośnika wydobywa się lekki ton piosenki. Ogarnia ona pokoje rozdzielonej pary, ich ciała, zmysły i myśli. Zamykają oczy. Obrazy drugiej połówki przemykają pod ich powiekami. Poszczególne detale odnajdują się, uzupełniając brakujące elementy miłosnej układanki. Pełna całość wspomnienia partnera sprawia, że ich mięśnie rozluźniają się. Uśmiech zaczyna zdobić ich oblicza. Jej usta samowolnie układają się w pojedyncze wyrazy, które tworzą niezwykłą całość. Delikatny i dźwięczny głos wydobywa się z jej krtani. Dźwięki rozprzestrzeniają się po pomieszczeniu. Nuty tonu ozdabiają pokój, przebijając się przez przepych. Słowa zwrotki sprawiają, że pokój staje się przyjazny. Nieszczęście nie jest już takie wielkie, a miłość już nie taka krucha.

The burning desire to live and roam free
It shines in the dark
And it grows within me
You’re holding my hand but you don’t understand
So where I am going, you won’t be in the end

Uśmiech igra na jego ustach. W jego głowie rozbrzmiewa głos ukochanej. Słyszy jej delikatny głos tak, jakby była przy nim. Chociaż nie jest on najpiękniejszy, to dla niego brzmi niczym cudna symfonia. Widzi jej pełne wargi, które układają się w poszczególne słówka. Czuje jej ciepły oddech na twarzy tak, jakby siedziała koło niego. Zamyka oczy. Jego umysł coraz wyraźniej widzi twarz ukochanej. Wyciąga rękę w jego stronę. Jej usta formują trzy słowa: Zatańcz ze mną. Bez zastanowienia wstaje i chwyta jej rękę. Przykłada jej dłoń do swych ust, a później oddaje się zdumiewającemu tańcu.

I’m dreaming in colours of getting the chance
Dreaming of tryn’a the perfect romance
In search of the door, to open your mind
In search of the cure of mankind

Kobieta czuje na swej dłoni delikatny, acz żarliwy pocałunek. Całus oznacza jej rękę. Nie pozwala jej zapomnieć o ciepłych wargach ukochanego, które przyłożył przed chwilą do jej dłoni. Lecz to nie jest teraz najważniejsze. Najistotniejsze w tej chwili są jego ręce obejmujące jej talię, gorący oddech znikający w jej ciemnych lokach, jego niski głos śpiewający jej łagodnie słowa piosenki. To wszystko sprawia, że brunetka się uśmiecha. Tańczy. Czuje się wolna, choć serce ma zajęte. Jej ciało rozpiera euforia. Złapała szczęście. Ma przy sobie Edwarda.

Help us we’re drowning
So close up inside
Why does it rain, rain, rain down on Utopia?
Why does it have to kill the ideal of who we are?
Why does it rain, rain, rain down on Utopia?
How will the lights die down, telling us who we are

Głosy Belli i Edwarda splatają się ze sobą. Tworzą jednolitą całość. Tak samo jak ich taniec. Każdy ich pojedynczy krok, obrót, wyraża pasję i uczucie jakie ich łączy. Każde spojrzenie, uśmiech dodaje niezwykłego uroku temu, jakże osobliwemu, tańcu. Tańcu ukochanych. Tańcu szczęśliwych. Tańcu straconych.

I’m searching for answers
not given for free
You’re hurting inside, is there life within me?
You’re holding my hand but you don’t understand
So you’re taking the road all alone in the end

Mężczyzna powoli zatraca się w brązowych tęczówkach ukochanej. Patrząc w nie, widzi za tarczą płynnej czekolady niewysłowione uczucia. Miłość, pożądanie, radość - te wszystkie emocje dodają mu skrzydeł. Rozpiera go duma. Jego taniec staje się coraz bardziej intrygujący. Kroki stają się płynniejsze, a ucisk na talii partnerki silniejszy. Jego ciało jest coraz bliżej niej. Palce wplatają się w loki ukochanej. Usta odnajdują jej lico. Muskają czoło, policzki, nos, usta. Ręka mężczyzny uwalnia się spod jej loków. Biegnie wzdłuż ramienia, szukając jej malutkiej dłoni. Dotyk jego dłoni zostawia gorący ślad na jej skórze. Nareszcie ich dłonie odnajdują się, a palce splatają się. Robią powolny obrót.

I’m dreaming in colors, no boundaries are there
I’m dreaming the dream, and I’ll sing to share
In search of the door, to open your mind
In search of the cure of mankind

Jej ręka spoczywa na jego szyi. Palce samowolnie wędrują do jego włosów. Wczepiają się w nie. Gładkość jego kosmyków obezwładnia kobietę. Przymyka oczy. Jej opuszki palców wciąż delikatnie wodzą po włosach chłopaka. Pieszczota nabiera mocy. Staje się coraz bardziej intensywna. Jej oczy otwierają się, spotykając na swej drodze jego usta. Ręka brunetki automatycznie wysuwa się z jego loków. Miedziane kosmyki ustępują miejsca kształtnym wargom. Opuszki wodzą po konturach ust. Nie zraża jej nawet to, że wargi co chwila układają się w inne słowa, tworząc w całości zwrotkę ich piosenki. Nagle zwalniają. Jej ręce oplatają się wokół jego bioder. On przybliża się jeszcze bardziej do niej. Ich ciała stykają się. W końcu są kimś więcej niż kochankami. Są dwoma rozdzielonymi duszami, które na nowo zostały połączone. Są Bellą i Edwardem.

Help us we’re drowning
So close up inside
Why does it rain, rain, rain down on Utopia
Why does it have to kill the ideal of who we are?
Why does it rain, rain, rain, down on Utopia?
How will the lights die down, telling us who we are

Ich kroki są powolne. Temperatura ich ciał ogrzewa cały pokój. Powietrze w pomieszczeniu robi się parne. Jednak im to nie przeszkadza. Wciąż tańczą. Ich serca biją jednym, nieprzerwanym rytmem. To one wyznaczają tempo ich muzyki duszy. Serca prowadzą ich nieśpiesznie. Chcą przedłużyć tę chwilę możliwie jak najdłużej. Jednak muzyka wciąż gra. Słowa płyną nadal. Taniec dobiega końcowi.

Why does it rain, rain, rain down on Utopia
Why does it have to kill the ideal of who we are?
Why does it rain, rain, rain, down on Utopia?
How will the lights die down, telling us who we are

Piosenka skończyła się. Cisza ponownie ogarnęła pokój. Ona i on otwierają oczy. Są sami w pomieszczeniu. Nie ma przy nich już ich drugiej połówki. Rozpłynęła się wraz z melodią piosenki. Iluzja uciekła. Kobieta i mężczyzna rozglądają się po pokoju. Nie chcą mieć samotności za towarzysza. Pragną ponownie przenieść się do świata złudnych nadziei. Chcą znowu czuć dotyk skóry partnera, jego zapach i smak. Pragną, aby ta niewidzialna powłoka szczęścia wróciła choć na chwilę. Jednak tego wieczoru nie było im dane ponownie tego przeżyć. Paniczny wzrok, samotne łzy, uczucie opuszczenia - to wszystko nie oszukało czasu ani umysłu. Nie przywróciło słodkiego złudzenia. Aż do świtu Edward i Bella pozostali tylko ze swoimi myślami i wszechogarniającą czernią.

* Eol – bóg wiatru.

Z góry przepraszam za błędy lub niedociągnięcia, ale wklejając tekst trochę śpieszyłam się, ponieważ muszę jeszcze zrobić parę poprawek do prezentacji (tak wiem, oceny wystawione, a my mamy wciąż prezentacje). Obiecuję, że poprawię je następnym razem, jak dłużej będę miała komputer Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Pią 19:48, 18 Cze 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Dziewczyno, druga część tego fragmentu była zabójczo niesamowita. Brak mi słów, jeśli mam być szczera.
Piękne, piękne, piękne <3


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Pon 22:52, 21 Cze 2010


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Dziękuje Smile Bardzo się cieszę, że Ci się spodobała Smile

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Muse.
Jedwab
PostWysłany: Nie 10:18, 04 Lip 2010


Dołączył: 05 Sie 2009

Posty: 4922
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moulin rouge

Sylwuska586 napisał:
-Ten chłopak wcale nie jest potrzebny tobie do szczęścia. Masz mnie, swojego tatę i jeszcze wielu krewnych. To my powinniśmy wypełniać pustkę po śmierci twojej matki, nie on. On nie ma do tego prawa.
- Czemu? – spytała brunetka. Tym razem to jej ton brzmiał jak ostra brzytwa, która z łatwością mogłaby przebić stal. – Bo nie jest bogaty? Nie nie obraca się w takich kręgach, w jakich ty zwykłaś to robić? Dlatego nie jest mnie godzien? – Oczy kobiety zwężały się wraz z każdym jej pytaniem. Gniew i nieznane jej ciotce uczucie wypełniało puste oczy dziewczyny. Nadawało im blasku. Sprawiało, że znów żyły. – Powiem ci coś, ciociu. On jest mnie bardziej godzien niż każdy bogaty, arogancki chłopak, z którym próbowałaś mnie zeswatać. A wiesz czemu? Bo mnie kocha i traktuje jak królową. Jestem dla niego wszystkich. Jego serce bije dla mnie. A wiesz jak się określa uczucie, kiedy oczy mężczyzny otwierają się tylko po to, aby ujrzeć swoją ukochaną? Miłością. Między mną a Edwardem jest miłość. Jest coś, czego ty nigdy nie doświadczyłaś, bo ludzie z wyższych sfer coraz rzadziej szukają tej wartości. Dla nich liczą się więzy krwi, a nie uczucie. Miłość, zapamiętaj sobie to jedno słowo, ciociu. To jest coś, czego nie kupisz za pieniądze.


Absolutnie najlepszy fragment.


A te zdanie mnie zaintrygowało:

Sylwuska586 napisał:
Także dla Emmetta McCarty’ego przekroczenie progu domu w Forks było wielkim krokiem. Chociaż nie znał swojej przyszłości, los postanowił obdarować go największym dobrem, jakie człowieka może spotkać w życiu. Miłością.


Nie wiem dlaczego, ale coś mi tu śmierdzi Rosalie. Hm, zobaczymy Wink

Po przeczytaniu II rozdziału w pełni rozumiem, dlaczego akurat "Utopia". Idealnie pasuje do aktualnej sytuacji. Te druga część, gdzie robili to wszystko w tym samym momencie - epickie. Szczególnie jeśli chodzi o zachowanie Edwarda. Jejku, strasznie bym chciała żeby byli blisko siebie. Wrzucaj jak najszybciej następny rozdział, błagam ;* !


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Pon 13:32, 05 Lip 2010


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Muse, dziękuje za komentarz Smile A rozdział III nie będzie, niestety, szybko wstawiony, bo jeszcze go nie napisałam, a jakoś weny, ani pomysłu nie mam na ten rozdział ;/

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Śro 11:33, 07 Lip 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sylwuśka, zaczyna mnie skręcać z ciekawości. Jak Ci idzie pisanie trzeciego? Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Czw 10:06, 08 Lip 2010


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Beznadziejnie ;/ Prawie nic nie mam napisanego, a to, co mam, niezbyt mi się podoba. Ale obiecałam sobie teraz (obiecuję już sobie tak od tygodnia xD), że wezmę się w garść i coś napiszę. No i narazie kończy się na tym, że zasiadam, zaczynam coś pisać, stwierdzam po przeczytaniu tego, że to beznadziejne i idzie to do kosza ;/

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Elizabeth
Seeking Friend for the End of the World
PostWysłany: Czw 21:19, 08 Lip 2010


Dołączył: 09 Cze 2008

Posty: 12396
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Jeej. Brak weny i te sprawy? Niedobrze.
Z drugiej strony - nie ma co się śpieszyć. Może warto poczekać na natchnienie i tak dalej Wink
Powodzenia w takim razie, mam nadzieję, że szybko coś ruszy ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sylwuska586
Domino
PostWysłany: Pią 13:11, 09 Lip 2010


Dołączył: 06 Sty 2009

Posty: 4349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Dzięki Smile

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla fanów Keiry Knightley Strona Główna -> Wasza twórczość / Biblioteka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Bearshare


Regulamin